Na zdjęciu widać bardzo typowe przygotowanie do badania EMG – dokładniej do elektroneurografii, czyli stymulacyjnej części badania przewodnictwa nerwowego. Mamy tutaj kończynę z założonym mankietem uziemiającym/odprowadzającym (zielony element) oraz dwie elektrody powierzchowne przyklejone nad mięśniem, do którego dochodzi badany nerw. Dodatkowo z boku widoczna jest elektroda stymulująca (igłowa lub pierścieniowa), którą podaje się krótkie impulsy prądowe. To klasyczny układ: elektroda aktywna i referencyjna nad brzuścem mięśnia oraz elektroda stymulująca w przebiegu nerwu. W EMG rejestruje się potencjały czynnościowe mięśni wywołane pobudzeniem nerwów obwodowych albo spontaniczną aktywność mięśnia. W praktyce technik musi zadbać o kilka rzeczy: dokładne odtłuszczenie skóry, prawidłowe rozmieszczenie elektrod w osi mięśnia, dobrą przyczepność żelowych elektrod i stabilne ułożenie kończyny, żeby artefakty ruchowe nie zniszczyły zapisu. Z mojego doświadczenia wiele problemów z jakością sygnału w EMG wynika z pośpiechu przy przygotowaniu skóry. W badaniach przewodnictwa nerwowego mierzy się latencję, amplitudę i prędkość przewodzenia, co jest kluczowe np. w diagnostyce zespołu cieśni nadgarstka, neuropatii cukrzycowych, uszkodzeń korzeni nerwowych czy urazów nerwów po złamaniach. Standardy pracowni neurofizjologii klinicznej zalecają też kontrolę temperatury kończyny, bo zbyt zimna ręka spowalnia przewodzenie i fałszuje wyniki. Właśnie ten układ elektrod na kończynie, bez udziału głowy, brzucha czy aparatury kardiotokograficznej, jednoznacznie wskazuje na EMG, a nie na EEG, ERG czy KTG.
Fotografia może trochę mylić, bo widzimy po prostu fragment kończyny z kilkoma przewodami, ale po dokładniejszym przyjrzeniu się widać, że nie pasuje to ani do EEG, ani do ERG, ani do KTG. EEG, czyli elektroencefalografia, zawsze wiąże się z rozmieszczeniem wielu elektrod na skórze głowy według określonego schematu (system 10–20). Używa się czepka EEG albo pojedynczych elektrod mocowanych na skórze skalpu, a badanie dotyczy aktywności bioelektrycznej mózgu. Na ramieniu nie wykonuje się EEG, więc jeśli ktoś skojarzył przewody z tym badaniem, to jest to typowy błąd polegający na wrzuceniu wszystkich badań „na elektrody” do jednego worka. ERG, czyli elektroretinografia, również ma bardzo charakterystyczną lokalizację – elektrody umieszcza się w okolicy oka, często na rogówce lub w formie specjalnych soczewek kontaktowych, plus elektroda referencyjna na skórze twarzy lub skroni. Służy to ocenie czynności siatkówki, więc zupełnie nie ma związku z mięśniami kończyny górnej. Gdyby to było ERG, na zdjęciu widzielibyśmy okolice oczu, lampę stymulującą błyski świetlne, a nie ramię z mankietem. KTG z kolei, czyli kardiotokografia, to badanie typowo położnicze – rejestruje czynność serca płodu i czynność skurczową macicy. Wymaga dwóch głowic przymocowanych pasami do brzucha ciężarnej, ewentualnie dodatkowych elektrod wewnętrznych w trakcie porodu. Na fotografii nie ma ani brzucha, ani pasów, ani głowic ultradźwiękowych, więc KTG kompletnie tu nie pasuje. Logicznie patrząc, jedyne badanie z podanych, które wykonuje się na kończynach przy użyciu elektrod powierzchniowych i często także stymulatora, to EMG/ENG. Typowym źródłem pomyłek jest myślenie: „są elektrody, więc to na pewno EEG”, albo kojarzenie skrótów tylko po literce „E” jak „elektryczne”. W diagnostyce elektromedycznej ważne jest jednak zwracanie uwagi na lokalizację elektrod, typ badanego narządu oraz charakter sygnału – mózg, mięsień, serce płodu czy siatkówka mają zupełnie inne konfiguracje aparatury i inne standardy przygotowania pacjenta.