Poprawnie rozpoznano zjawisko fotoelektryczne. Na ilustracji widać kwant promieniowania (γ lub ogólnie foton), który pada na elektron związany w atomie, a następnie wybija go, tworząc elektron swobodny. Dokładnie to opisuje wzór Eₑ = hν − E_w, gdzie hν to energia fotonu, a E_w to energia wiązania elektronu w atomie. Różnica tych energii jest przekazywana elektronowi jako energia kinetyczna. W praktyce medycznej to zjawisko jest absolutnie kluczowe dla diagnostyki obrazowej w zakresie promieniowania X: w detektorach cyfrowych, w błonach rentgenowskich, w komorach jonizacyjnych, dozymetrach – wszędzie tam konwersja promieniowania na ładunek elektryczny opiera się właśnie na efekcie fotoelektrycznym. Moim zdaniem warto pamiętać, że efekt fotoelektryczny dominuje przy niższych energiach fotonów (kilkadziesiąt keV), czyli typowych dla klasycznej radiografii i mammografii. Z tego wynika silna zależność pochłaniania od liczby atomowej Z – kości (wapń, wysoka Z) pochłaniają dużo bardziej niż tkanki miękkie, dzięki czemu na zdjęciu RTG mamy wyraźny kontrast. Właśnie dlatego dobór napięcia na lampie rentgenowskiej (kV) jest tak ważny: zbyt wysokie kV zwiększa udział zjawiska Comptona kosztem fotoelektrycznego i obraz staje się bardziej „płaski”, z gorszym kontrastem tkankowym. Efekt fotoelektryczny ma też duże znaczenie w ochronie radiologicznej – materiały osłonowe o dużej liczbie atomowej (np. ołów) bardzo skutecznie pochłaniają promieniowanie właśnie przez ten mechanizm. W podręcznikach z fizyki medycznej podkreśla się, że zrozumienie tego zjawiska jest podstawą świadomego ustawiania parametrów ekspozycji i oceny jakości obrazu, a nie tylko „klikania” domyślnych protokołów.
Na ilustracji pokazano klasyczny schemat zjawiska fotoelektrycznego: foton o energii hν pada na elektron związany w atomie, przekazuje mu energię, pokonuje on energię wiązania E_w i opuszcza atom jako elektron swobodny z pewną energią kinetyczną. Błędne odpowiedzi wynikają zwykle z mylenia różnych oddziaływań promieniowania z materią, które na pierwszy rzut oka wyglądają podobnie, ale fizycznie są czymś innym i mają inne znaczenie w radiologii. Anihilacja to proces charakterystyczny dla pozytonów, czyli dodatnich elektronów. Pozyton po wyhamowaniu w tkankach zderza się z elektronem i obie cząstki ulegają unicestwieniu, powstają dwa fotony γ o energii 511 keV lecące w przeciwnych kierunkach. To jest fundament działania PET w medycynie nuklearnej. Na rysunku nie ma ani pozytonu, ani pary fotonów 511 keV, więc nie jest to anihilacja. Emisja fotonu kojarzy się z sytuacją odwrotną: atom lub jądro w stanie wzbudzonym oddaje nadmiar energii emitując foton, np. promieniowanie charakterystyczne lub gamma po rozpędzie izotopu. Tutaj widzimy raczej pochłonięcie fotonu przez elektron, a nie jego emisję. Można się pomylić, bo w opisie pojawia się kwant γ, ale kierunek zjawiska jest dokładnie odwrotny. Tworzenie par to z kolei proces, w którym wysokoenergetyczny foton w pobliżu jądra zamienia się w parę: elektron i pozyton. Jest to możliwe dopiero powyżej progu 1,022 MeV, a na schemacie nie ma pozytonu, tylko jeden elektron wylatujący z atomu, co jasno wskazuje na efekt fotoelektryczny. Typowym błędem jest patrzenie tylko na obecność fotonu i elektronu, bez zwrócenia uwagi na bilans cząstek i energii. Z mojego doświadczenia wynika, że uczniowie często wrzucają wszystkie interakcje foton–materia do jednego worka. W praktyce radiologicznej rozróżnienie zjawiska fotoelektrycznego, Comptona, tworzenia par czy anihilacji jest bardzo ważne: decyduje o kontraście obrazu, dozymetrii, doborze materiałów osłonnych i interpretacji badań medycyny nuklearnej. Dlatego warto za każdym razem spokojnie przeanalizować, czy foton jest pochłaniany, rozpraszany, czy zamienia się w inne cząstki i jakie są produkty końcowe reakcji.