Prawidłowo wskazany etap to progresja i to jest kluczowy moment w całej karcynogenezie. W fazie progresji nowotwór przestaje być tylko miejscową zmianą ograniczoną do nabłonka czy tkanki wyjściowej, a zaczyna wykazywać pełne cechy złośliwości klinicznej. Komórki nowotworowe nabywają zdolność do inwazji miejscowej – przechodzą przez błonę podstawną, niszczą podścielisko, wnikają do naczyń krwionośnych i limfatycznych. To właśnie wtedy dochodzi do tworzenia przerzutów odległych, czyli zajęcia narządów takich jak płuca, wątroba, kości czy mózg. Z punktu widzenia praktyki medycznej ten etap ma ogromne znaczenie rokownicze: nowotwór w fazie progresji zwykle odpowiada zaawansowanym stopniom TNM (np. T3–T4, N+, M1), co wpływa na wybór leczenia – częściej stosuje się leczenie systemowe (chemioterapia, immunoterapia, terapia celowana), a nie tylko zabieg chirurgiczny. W codziennej diagnostyce radiologicznej i onkologicznej właśnie w tej fazie szukamy cech inwazji: naciekania ścian narządów, przekraczania powięzi, zajęcia węzłów chłonnych, obecności zmian meta w narządach odległych. Moim zdaniem warto pamiętać też, że progresja to efekt nagromadzenia wielu mutacji i niestabilności genetycznej – komórki stają się coraz bardziej agresywne, szybciej rosną, są mniej zależne od sygnałów regulacyjnych organizmu. W standardach onkologicznych uznaje się, że dopiero nowotwór zdolny do inwazji i przerzutowania jest pełnoprawnym rakiem złośliwym, a nie tylko zmianą przedinwazyjną czy dysplastyczną. Dlatego skojarzenie: progresja = inwazja + przerzuty jest bardzo praktyczne i przydatne na egzaminach oraz w realnej pracy z pacjentami.
W karcynogenezie wyróżnia się kilka następujących po sobie etapów i łatwo się w nich pogubić, bo nazwy są dość podobne i brzmią trochę abstrakcyjnie. Wiele osób intuicyjnie przypisuje inwazję i przerzuty już do wcześniejszych faz, takich jak inicjacja czy promocja, bo kojarzy nowotwór złośliwy od razu z przerzutami. Tymczasem proces jest bardziej stopniowy. Inicjacja to najwcześniejszy moment, kiedy w komórce pojawia się trwałe uszkodzenie materiału genetycznego – mutacja, która nie zostaje naprawiona. Komórka może wyglądać zupełnie normalnie pod mikroskopem, nie nacieka, nie tworzy przerzutów, po prostu ma „zapisany” błąd w DNA. To jest bardziej poziom zmian molekularnych niż klinicznych. Promocja to faza, w której te zainicjowane komórki zaczynają się nadmiernie dzielić pod wpływem różnych czynników promujących, np. hormonów, przewlekłego stanu zapalnego czy niektórych chemikaliów. Rozrasta się wtedy klon komórek z mutacją, ale wciąż mówimy o zmianie raczej łagodnej lub przedinwazyjnej – bez przekraczania błony podstawnej i bez przerzutów. Tu typowym błędem myślowym jest założenie, że skoro guz rośnie, to już musi naciekać i dawać przerzuty. W rzeczywistości wiele zmian w fazie promocji ma jeszcze charakter ograniczony, przypomina np. dysplazję wysokiego stopnia czy raka in situ. Konwersja bywa różnie definiowana w literaturze, ale zwykle odnosi się do przejścia ze stanu przednowotworowego w nowotwór złośliwy na poziomie histologicznym. Nadal jednak sama nazwa nie oznacza automatycznie, że guz jest już w pełni zdolny do tworzenia przerzutów odległych. Kluczowe dla pytania jest rozróżnienie: inwazja miejscowa i przerzutowanie to cechy fazy progresji. W progresji dochodzi do dalszego nagromadzenia mutacji, niestabilności genetycznej i selekcji najbardziej agresywnych klonów komórek. To wtedy guz zaczyna naciekać otaczające tkanki, wnika do naczyń i może kolonizować odległe narządy. Moim zdaniem warto zapamiętać prosty schemat: inicjacja – pierwsza mutacja, promocja – rozrost klonu, konwersja – przejście w nowotwór złośliwy, progresja – pełna agresja kliniczna z inwazją i przerzutami. Takie uporządkowanie pomaga uniknąć mylenia etapów i lepiej rozumieć, dlaczego rozpoznanie na wczesnych fazach daje dużo lepsze rokowanie.