Na obrazie widzisz typowy scyntygram kośćca – tzw. scyntygrafię kości całego ciała. Charakterystyczny jest „negatywowy” wygląd: brak klasycznych zarysów tkanek miękkich, brak typowych struktur jak płuca czy cienie narządów jamy brzusznej, za to równomierne, dość rozmyte uwidocznienie całego szkieletu w projekcji przedniej i tylnej. W scyntygrafii kości używa się radiofarmaceutyku znakowanego technetem-99m (najczęściej 99mTc-MDP lub 99mTc-HDP), który gromadzi się w miejscach aktywnego metabolizmu kostnego – czyli tam, gdzie kość się przebudowuje. Moim zdaniem to jedno z badań, które najszybciej uczą odróżniać medycynę nuklearną od klasycznego RTG: obraz jest bardziej „plamisty”, bez ostrych konturów, a intensywność sygnału zależy od wychwytu radioznacznika, a nie od pochłaniania promieniowania przez tkanki. W praktyce klinicznej scyntygram kośćca stosuje się do wykrywania przerzutów nowotworowych do kości, ognisk zapalnych (np. osteomyelitis), złamań przeciążeniowych, martwicy aseptycznej, a także do oceny rozległości zmian pourazowych. Badanie wykonuje się gammakamerą, a pacjent musi odczekać zwykle 2–3 godziny po podaniu radiofarmaceutyku, żeby znacznik związał się z tkanką kostną i wypłukał z tkanek miękkich. Dobre praktyki mówią, żeby przed badaniem pacjent był dobrze nawodniony i po podaniu radiofarmaceutyku dużo pił, co poprawia jakość obrazów i zmniejsza dawkę dla pęcherza moczowego. W odróżnieniu od radiogramu, tutaj nie interesują nas klasyczne projekcje kostne typu AP/PA/boczne, tylko całościowy zapis rozkładu radioaktywności w ciele. To właśnie ten układ – cały szkielet, projekcja przód–tył, rozmyte, izotopowe cieniowanie – jednoznacznie wskazuje na scyntygram kośćca.
Na tym obrazie łatwo się pomylić, jeśli ktoś patrzy na układ kostny wyłącznie przez pryzmat klasycznego RTG. Intuicyjnie można pomyśleć: „widać cały szkielet, więc to pewnie jakiś radiogram kręgosłupa albo badanie postawy”. Tymczasem kluczowe jest rozpoznanie techniki obrazowania. Radiogram, czyli zdjęcie RTG, pokazuje różnice pochłaniania promieniowania przez tkanki – kości są wyraźnie białe, tło ciemne, widoczne są ostre kontury, struktury tkanek miękkich, czasem gaz w przewodzie pokarmowym, a obraz jest zwykle ograniczony do jednej okolicy (np. tylko kręgosłup lędźwiowy). Tutaj mamy coś zupełnie innego: cały szkielet w dwóch projekcjach, bez typowych granic narządów, z rozmytym, „izotopowym” wyglądem. To cechy badania medycyny nuklearnej, czyli scyntygrafii kości. Pojęcie „radiogram z wadą postawy” sugeruje klasyczne zdjęcie RTG w projekcji stojącej, gdzie ocenia się np. skoliozę, kifozy, ustawienie miednicy. Tam jednak widzimy dobrze odwzorowane zarysy kręgów, talerzy biodrowych, łuków żebrowych, a nie równomierny rozkład aktywności radioznacznika. Radiogram czynnościowy kręgosłupa piersiowego czy lędźwiowego to z kolei seria zdjęć RTG wykonanych w zgięciu i wyproście (czasem w skłonach bocznych), żeby ocenić ruchomość segmentów, niestabilność czy listhezę. Są to badania lokalne, skierowane na jeden odcinek kręgosłupa, a nie na cały szkielet. Typowym błędem myślowym jest utożsamianie każdego „białego szkieletu na czarnym tle” z RTG. W medycynie nuklearnej obraz zależy od wychwytu radiofarmaceutyku, a nie od gęstości tkanki w klasycznym sensie. Dlatego kontury są miękkie, a ogniska patologiczne wyglądają jak obszary zwiększonej (gorące) lub zmniejszonej (zimne) aktywności, a nie jak złamania czy zwapnienia w klasycznym radiogramie. Rozpoznanie modalności – RTG vs scyntygrafia – to podstawa poprawnej interpretacji i planowania dalszej diagnostyki.