Prawidłowo – urografia to badanie, w którym środek kontrastujący podaje się dożylnie, a następnie wykonuje się serię zdjęć RTG w określonych odstępach czasu. Dzięki temu kontrast, który jest wydalany przez nerki, kolejno wypełnia kielichy, miedniczki nerkowe, moczowody i pęcherz moczowy. Na zdjęciach widzimy więc dynamiczny obraz całego układu moczowego, a nie tylko pojedynczą „migawkę”. W praktyce klinicznej najczęściej robi się zdjęcie przeglądowe jamy brzusznej przed podaniem kontrastu, a potem kolejne ujęcia po kilku, kilkunastu i kilkudziesięciu minutach. Pozwala to ocenić zarówno budowę anatomiczną, jak i czynność wydalniczą nerek (czy kontrast pojawia się symetrycznie, z jakim opóźnieniem, czy nie ma zastoju). Moim zdaniem ważne jest zapamiętanie, że urografia to badanie czynnościowo-anatomiczne, a do tego potrzebna jest seria zdjęć, a nie jedno. Zgodnie z dobrymi praktykami pacjent powinien być odpowiednio nawodniony, mieć ocenioną kreatyninę i eGFR, bo kontrast jodowy może obciążać nerki. W radiologii przyjęte jest też dokładne informowanie pacjenta o możliwym uczuciu ciepła po podaniu kontrastu. Warto też kojarzyć, że doustne podanie kontrastu służy raczej do uwidaczniania przewodu pokarmowego, a nie układu moczowego. Urografia dożylna jest więc typowym przykładem badania z użyciem kontrastu jodowego w diagnostyce układu moczowego, wykonywanego w serii projekcji czasowych, co pozwala wykrywać kamicę, wady wrodzone, zwężenia czy guzy uciskające drogi moczowe.
W urografii kluczowe są dwie rzeczy: droga podania kontrastu oraz fakt, że badanie ma charakter dynamiczny, więc wykonuje się serię zdjęć. Częsty błąd myślowy polega na wrzucaniu wszystkich badań z kontrastem do jednego worka i zakładaniu, że wystarczy jedno zdjęcie po podaniu środka cieniującego. W przypadku układu moczowego to nie działa, bo nerki filtrują kontrast w czasie, a moczowody i pęcherz wypełniają się stopniowo. Jedno zdjęcie dałoby bardzo ograniczoną informację, moglibyśmy np. trafić na moment, kiedy kontrast jeszcze nie dotarł do moczowodów albo już się częściowo wypłukał. Druga grupa nieporozumień dotyczy drogi doustnej. Doustny kontrast stosuje się przede wszystkim do badań przewodu pokarmowego (żołądek, jelito cienkie, jelito grube), ewentualnie jako wypełnienie przewodu pokarmowego przy TK jamy brzusznej. Układ moczowy nie ma bezpośredniego połączenia z przewodem pokarmowym, więc połknięty kontrast nie „pójdzie” do nerek czy moczowodów, tylko będzie przechodził przez żołądek i jelita. Dlatego zarówno doustne podanie z jednym zdjęciem, jak i doustne podanie z serią zdjęć opisuje zupełnie inne typy badań, a nie klasyczną urografię. Z mojego doświadczenia sporo osób myli też urografię z prostym zdjęciem przeglądowym jamy brzusznej – tam faktycznie jest jedno zdjęcie, ale bez kontrastu dożylnego, a widać głównie cienie kamieni i gaz w jelitach. Standardy radiologiczne i dobre praktyki wymagają, żeby w badaniu wydalniczym nerek środek kontrastowy podawać dożylnie, a następnie wykonywać serię ekspozycji w zaplanowanych odstępach, często z dodatkowymi projekcjami skośnymi czy stojącymi, jeśli trzeba lepiej uwidocznić moczowody. Dzięki temu można ocenić nie tylko kształt i położenie nerek oraz dróg moczowych, ale też przepływ kontrastu, ewentualne zwężenia, przesunięcia przez guzy z zewnątrz czy zastój moczu powyżej przeszkody. Błędne wyobrażenie, że „jedno zdjęcie wystarczy” albo że „kontrast doustny nadaje się do wszystkiego”, wynika najczęściej z braku kojarzenia anatomii z drogą podania środka cieniującego i z pomijania aspektu czynnościowego badania.