W pozytonowej tomografii emisyjnej (PET) standardem klinicznym jest dożylne podanie radioznacznika, najczęściej w postaci radiofarmaceutyku 18F-FDG rozpuszczonego w roztworze fizjologicznym. Podanie dożylne zapewnia bardzo szybkie i przewidywalne dotarcie substancji do krwiobiegu, a następnie jej dystrybucję do tkanek zgodnie z ich metabolizmem glukozy czy innymi cechami biologicznymi. Dzięki temu personel może precyzyjnie kontrolować czas od podania do rozpoczęcia skanowania, co jest kluczowe dla jakości obrazów i porównywalności badań. W praktyce wygląda to podobnie jak zwykły wenflon na oddziale – zakłada się wkłucie obwodowe, podaje dawkę radiofarmaceutyku, a potem pacjent odpoczywa w wyciszonym pomieszczeniu, żeby dystrybucja była stabilna i bez zbędnej aktywności mięśniowej. Moim zdaniem ważne jest zapamiętanie, że PET to badanie funkcjonalne, a nie klasyczne obrazowanie anatomiczne, dlatego farmakokinetyka radioznacznika ma ogromne znaczenie. Drogę dożylną wybiera się też dlatego, że pozwala na dokładne obliczenie podanej aktywności w MBq na kilogram masy ciała, co jest wymagane przez wytyczne EANM i IAEA. Umożliwia to później prawidłową rekonstrukcję obrazu, obliczanie SUV (standardized uptake value) oraz porównywanie wyników między różnymi badaniami i ośrodkami. Dodatkowo podanie dożylne zmniejsza zmienność związaną z wchłanianiem z przewodu pokarmowego czy z mięśnia, co byłoby dużym problemem w tak czułej metodzie, jak PET. W wielu procedurach hybrydowych, np. PET/CT onkologiczne, ten schemat jest absolutnie dominujący i traktowany jako złoty standard postępowania.
W medycynie nuklearnej, a szczególnie w badaniach PET, sposób podania radiofarmaceutyku nie jest przypadkowy, tylko ściśle wynika z fizjologii, farmakokinetyki i wymogów obrazowania. Typowym błędem jest przenoszenie skojarzeń z innych badań diagnostycznych albo z farmakoterapii na procedury PET. Droga doustna wielu osobom kojarzy się jako najprostsza i „najmniej inwazyjna”, ale w PET praktycznie się jej nie stosuje. Wchłanianie z przewodu pokarmowego jest powolne, zmienne osobniczo, zależne od stanu żołądka, perystaltyki, interakcji z pokarmem. To powodowałoby duże różnice w czasie osiągnięcia maksymalnego stężenia we krwi i bardzo nierównomierny rozkład aktywności w organizmie. Dodatkowo radioznacznik podany doustnie gromadziłby się głównie w przewodzie pokarmowym, co znacznie utrudniałoby interpretację obrazów, szczególnie w onkologii jamy brzusznej. Droga domięśniowa też wydaje się czasem intuicyjna, bo jest znana z podawania leków, szczepionek czy niektórych kontrastów w innych procedurach. Jednak w PET byłaby bardzo problematyczna – wstrzyknięcie do mięśnia powoduje lokalne nagromadzenie radioaktywności w miejscu podania, powolne i zmienne wchłanianie do krwiobiegu oraz sztuczne „gorące ognisko” na obrazach, które może maskować lub imitować zmiany patologiczne. W praktyce to by po prostu psuło jakość badania. Podanie doodbytnicze pojawia się w niektórych procedurach z kontrastem w radiologii klasycznej, np. w badaniach jelita grubego, ale w PET nie ma zastosowania jako droga rutynowego podania radiofarmaceutyku. Po pierwsze, wchłanianie przez błonę śluzową odbytnicy jest ograniczone i nieprzewidywalne, po drugie – ognisko aktywności w miednicy znowu bardzo utrudniałoby ocenę narządów w tym obszarze. Typowym błędem myślowym jest tu założenie, że skoro w innych badaniach obrazowych czasem stosuje się różne drogi podania kontrastu (np. doustnie w TK jamy brzusznej), to w PET może być podobnie. Tymczasem radiofarmaceutyk PET nie jest zwykłym kontrastem, tylko znakiem metabolicznym, który musi jak najszybciej i równomiernie dotrzeć do całego krążenia. Z tego powodu standardowe wytyczne medycyny nuklearnej wyraźnie podkreślają, że radioznacznik do badania PET podaje się dożylnie, a inne drogi traktuje się co najwyżej jako bardzo rzadkie wyjątki w eksperymentalnych protokołach, a nie w codziennej praktyce klinicznej.