Oświetlenie światłem miękko rysującym to taki klasyk w fotografii czy na planie filmowym, gdzie naprawdę zależy nam na subtelnych przejściach między światłem a cieniem. Główna cecha – mały kontrast i delikatny cień – daje bardzo naturalny, przyjazny dla oka efekt, taki trochę jak światło w pochmurny dzień. Moim zdaniem, to idealne rozwiązanie do portretów, bo wygładza rysy twarzy, ukrywa niedoskonałości, no i model nie wygląda jakby miał „doczepiony” cień na twarzy. W praktyce uzyskujemy to przez stosowanie dużych, rozproszonych źródeł światła, na przykład softboxów czy blend. Branżowe standardy mówią wyraźnie: jeśli chcesz uzyskać efekt miękkiego, modelującego światła, musisz zadbać o to, by źródło było możliwie duże względem fotografowanego obiektu i ustawione blisko. To bardzo ważne np. przy fotografii reklamowej czy beauty, gdzie każdy detal cery ma znaczenie. Warto pamiętać, że światło miękko rysujące pozwala też na większą swobodę kadrowania, bo nie musisz się aż tak martwić o nieestetyczne, ostre cienie na tle albo twarzy. Z mojego doświadczenia wynika, że początkujący często nie doceniają siły miękkiego światła – a to jest jedno z najprostszych narzędzi, by podnieść jakość zdjęć czy ujęć praktycznie w każdej dziedzinie wizualnej.
W branży fotograficznej czy operatorskiej bardzo często spotykam się z myleniem pojęć związanych z rodzajem światła i sposobem jego oddziaływania na scenę. Wybór odpowiedzi sugerujących wyraźny kontrast, mocny lub wąski i intensywny cień wynika z nieporozumienia dotyczącego podstawowego podziału: na światło twarde i miękkie. Jeśli światło daje ostre, mocno zarysowane cienie i kontrastowe przejścia, to mówimy o świetle TWARDYM. Przykład? Bezpośrednia lampa błyskowa skierowana prosto na obiekt, słońce w południe bez żadnych chmur – cienie są wtedy krótkie, ostre, a obiekty wydają się niemal wycięte ze sceny. W praktyce takie światło stosuje się wtedy, gdy chcemy podkreślić fakturę albo nadać zdecydowanego, dramatycznego charakteru, choć nie zawsze jest to korzystne przy portretach. Natomiast światło, które wyraźnie modeluje i podkreśla kontury, daje głębokie cienie oraz jasne światła, jest odwrotnością efektu miękkiego – i raczej unika się go tam, gdzie zależy nam na naturalności czy delikatności. Spotkałem się z opiniami, że mocne światło jest „bardziej profesjonalne”, ale to tylko stereotyp – w rzeczywistości profesjonalizm polega na dobraniu oświetlenia do potrzeb danej sceny. Moim zdaniem, błędne są interpretacje, które kojarzą efekt miękko rysującego światła z mocno zaznaczonymi konturami cienia – to właśnie miękkie światło pozwala uzyskać subtelność i lekkość na zdjęciu czy w filmie, a nie ostrość i dramatyzm. W standardach branżowych podkreśla się, że miękkie światło to podstawa wizerunkowej fotografii, beauty, reklamie czy wszędzie tam, gdzie ważna jest plastyczność i łagodność przejść między światłem a cieniem. Jeśli więc chcesz dobrze zrozumieć temat, zawsze patrz na wielkość i odległość źródła światła względem fotografowanego obiektu – to one decydują, czy cień będzie delikatny, czy wręcz przeciwnie, ostry i wyrazisty.