Sprężone powietrze to zdecydowanie najbezpieczniejsza i najbardziej rekomendowana metoda usuwania pyłków czy drobin z przedniej soczewki obiektywu pokrytej powłoką przeciwodblaskową. W branży fotograficznej i optycznej od lat stosuje się sprężone powietrze właśnie po to, żeby nie dopuścić do zarysowania czy uszkodzenia delikatnych warstw. Użycie takiego powietrza pozwala na bezkontaktowe usunięcie drobinek kurzu i innych zanieczyszczeń, które mogłyby porysować soczewkę, gdyby zostały mechanicznie przetarte. Standardy producentów optyki, takich jak Canon, Nikon czy Zeiss, wręcz zalecają stosowanie sprężonego powietrza jako pierwszy etap czyszczenia każdej powłoki, zwłaszcza tej przeciwodblaskowej. Moim zdaniem to właśnie minimalizacja kontaktu fizycznego z powierzchnią soczewki jest tutaj kluczowa. W praktyce wygląda to tak: najpierw delikatnie wydmuchujemy pyłki, a dopiero potem – jeśli jest taka potrzeba – można sięgnąć po specjalne, dedykowane środki i akcesoria (np. płyny czy ściereczki do optyki). Warto też pamiętać, że nawet najdrobniejszy pyłek może zadziałać jak papier ścierny pod szmatką czy pędzelkiem, co skutkuje nieodwracalnym uszkodzeniem powłoki. Z mojego doświadczenia wynika, że wielu fotografów zbyt pochopnie sięga po ściereczki czy irchę, co potem kończy się rysami czy smugami trudnymi do usunięcia. Dlatego, jeśli zależy Ci na długiej żywotności obiektywu i zachowaniu najwyższej jakości obrazu, sprężone powietrze to podstawa!
Wiele osób intuicyjnie sądzi, że do czyszczenia soczewek wystarczy zwykła ircha, pędzelek czy nawet nawilżona ściereczka. To dość powszechne przekonanie, które niestety często prowadzi do uszkodzenia delikatnej powłoki przeciwodblaskowej. Ircha, choć sprawdza się przy polerowaniu szyb samochodowych czy nawet okularów, nie nadaje się do powierzchni soczewek obiektywów – zawsze istnieje ryzyko, że między skórą a szkłem znajdą się drobinki piasku lub kurzu, które działają jak mikro papier ścierny i powodują mikrorysy. Pędzelek, nawet ten bardzo miękki, również nie daje stuprocentowej gwarancji bezpieczeństwa – łatwo przenieść drobinki z innego miejsca lub nieumyślnie docisnąć zanieczyszczenie do powierzchni. Nawilżona ściereczka, z kolei, teoretycznie mogłaby rozpuścić tłuste plamy, ale na samym początku czyszczenia jest to ryzykowne – wilgoć może związać kurz ze szkłem i wcierać go w powłokę, a nieodpowiedni materiał ściereczki może zostawić mikrozadrapania lub nawet chemiczne ślady. W praktyce wielu początkujących fotografów nie zdaje sobie sprawy, jak łatwo zniszczyć powłoki, które odpowiadają za kontrast, ostrość i odporność na odblaski. Profesjonalne standardy mówią jasno: najpierw usuwamy pyłki bezdotykowo, dopiero potem delikatnie czyścimy powierzchnię, jeśli to konieczne. Każda inna metoda na tym etapie to trochę igranie z ogniem – skutki są często nieodwracalne i niestety prowadzą do kosztownych napraw albo utraty jakości zdjęć. Moim zdaniem wystarczy raz porysować soczewkę, żeby już nigdy nie bagatelizować tej kwestii – warto więc pamiętać, że sprężone powietrze to nie fanaberia, tylko sprawdzona i bezpieczna technika zgodna z wytycznymi producentów i serwisów optyki.