Wybrana odpowiedź idealnie pokrywa się z zasadami makrofotografii stosowanej w praktyce. Żeby uzyskać skalę odwzorowania 1:1, czyli żeby wielkość obrazu na negatywie lub matrycy była równa rzeczywistej wielkości obiektu (w tym przypadku kropli rosy), trzeba ustawić aparat w odległości równej dwukrotności ogniskowej obiektywu od fotografowanego motywu. To jest taka trochę złota zasada w makrofotografii – wynika bezpośrednio z równań optycznych soczewki skupiającej i wzoru na powiększenie. Przykładowo, posiadając obiektyw o ogniskowej 100 mm, dla uzyskania odwzorowania 1:1 trzeba ustawić się około 200 mm od obiektu. To nie tylko teoria – w praktyce wielu zawodowych fotografów natury czy dokumentalistów szczegółów technicznych korzysta z tej zasady, żeby uzyskać idealną ostrość i właściwe proporcje. Dodatkowo takie ustawienie ułatwia zachowanie odpowiedniej głębi ostrości, co jest zawsze sporym wyzwaniem przy makro. Moim zdaniem, znając ten szczegół, można lepiej zrozumieć, dlaczego niektóre fotografie makro wychodzą ostre i pełne detali, a inne nie – to właśnie ta odległość jest jednym z kluczowych elementów, których lepiej nie pomijać. Dobrą praktyką jest sprawdzanie specyfikacji swojego obiektywu, bo producenci często podają minimalną odległość ostrzenia, która musi być zgodna z tą zasadą, jeśli chcemy uzyskać prawdziwe 1:1. Bez tej wiedzy trudno o profesjonalne efekty, zwłaszcza w fotografii przyrodniczej.
Wielu początkujących myśli, że im bliżej obiektu podejdą z obiektywem, tym lepszą uzyskają skalę odwzorowania, ale w rzeczywistości rządzi tym ścisła matematyka soczewki. Skala odwzorowania 1:1 oznacza, że rozmiar obrazu na matrycy lub filmie jest identyczny z rzeczywistym rozmiarem fotografowanego obiektu – tu właśnie często pojawia się błąd interpretacyjny. Ustawienie aparatu w odległości jednej ogniskowej od obiektu skutkuje powiększeniem 1:∞, co jest nielogiczne i fizycznie niemożliwe w klasycznej optyce – to teoretyczny punkt ogniskowania dla nieskończenie odległych motywów, żadne typowe makro tak nie działa. Jeszcze bliżej, bo w połowie ogniskowej, nie daje realnego żądnego obrazu, to już zupełnie poza zakresem pracy większości obiektywów i najczęściej kończy się całkowitą nieostrością, a nawet brakiem zogniskowanego obrazu. Z drugiej strony, cztery ogniskowe to już zbyt daleko dla uzyskania odwzorowania 1:1 – w tym punkcie obraz jest odpowiednio zredukowany, a nie powiększony, więc na matrycy uzyskujemy dużo mniejszy, pomniejszony obraz obiektu. Problem z doborem odległości często bierze się z mylenia wymagań technicznych makrofotografii z portretami czy krajobrazami, gdzie inne zasady mają zastosowanie. Dla makro – tylko dokładna znajomość równań soczewkowych i zachowanie tych proporcji daje pewność, że zdjęcie będzie ostre na całej powierzchni kropli i w skali 1:1. W praktyce warto o tym pamiętać, bo nieprawidłowa odległość skutkuje nie tylko brakiem ostrości, ale też zupełnie niezgodnym z rzeczywistością powiększeniem. Z mojego doświadczenia wynika, że stosowanie uniwersalnych wartości, np. „zawsze jak najbliżej”, prowadzi do wielu nieudanych prób, a przecież kluczem jest właśnie konkretna, wyliczona odległość – dwie ogniskowe obiektywu dla 1:1.