Właśnie te nazwy – nakładka, ekran, mnożenie, różnica, kolor – to przykłady trybów mieszania warstw (ang. blending modes) w programie Adobe Photoshop. Tryby mieszania to jedna z tych funkcji, na które każdy grafik prędzej czy później musi trafić. Pozwalają na modyfikowanie sposobu, w jaki dwie lub więcej warstw nakładają się na siebie, mieszając kolory i jasności według określonych reguł matematycznych. Dla przykładu, tryb „mnożenie” (Multiply) przyciemnia obraz, mnożąc wartości kolorów na dwóch warstwach, co świetnie nadaje się do wzmacniania cieni albo nakładania tekstur. „Ekran” (Screen) z kolei działa odwrotnie – rozjaśnia wszystko, co się na siebie nakłada, fajne do efektu poświaty czy poprawiania prześwietleń. Tryb „nakładka” (Overlay) łączy oba te podejścia, wzmacniając kontrast w miejscach jasnych i przyciemniając ciemniejsze. Co ważne, tryby mieszania są wykorzystywane nie tylko w Photoshopie, ale też w innych programach graficznych, bo to taki standard branżowy. Moim zdaniem, opanowanie ich to jedna z tych rzeczy, które naprawdę robią różnicę między amatorskim klepaniem warstw, a świadomą, kreatywną pracą z obrazem. Warto poeksperymentować i zobaczyć na własne oczy, jak różne tryby zmieniają efekt końcowy – czasem wystarczy zmienić tryb, żeby grafikę całkiem odmienić bez żmudnego retuszu.
W tym pytaniu łatwo się pomylić, bo nazwy takie jak nakładka, ekran czy mnożenie mogą kojarzyć się z różnymi narzędziami graficznymi czy edytorskimi. Jednak żadne z nich nie są filtrami artystycznymi z polecenia stylizacja w Photoshopie – tam znajdziemy zupełnie inne efekty, jak np. rozbłysk, farba olejna czy krawędź. Filtry stylizujące zmieniają strukturę obrazu, ale nie mieszają warstw w opisywany sposób. Z kolei efekty wyróżniające tekst w narzędziu WordArt w PowerPoint bazują raczej na deformacjach liter, cieniach czy poświatach, a nie na matematycznych algorytmach łączenia kolorów kilku warstw. To zupełnie inna kategoria – WordArt nie operuje na warstwach graficznych, tylko na stylach tekstu, no i te nazwy tam po prostu nie występują. Efekty animacji w PowerPoint też są czymś innym – to sposoby pojawiania się, przesuwania czy znikania elementów na slajdzie, a nie mechanizmy zmieniające sposób nakładania się kolorów czy jasności na obrazach. Typowym błędem jest tu mieszanie pojęć – niektórzy mylą tryby mieszania warstw z filtrami, bo oba wpływają na wygląd grafiki, ale działają zupełnie inaczej i mają inne zastosowania. W branży graficznej tryby mieszania to absolutna podstawa w pracy z warstwami, pozwalają na zaawansowaną kompozycję i kreatywne efekty bez trwałej ingerencji w oryginalne piksele. Filtry czy efekty tekstowe i animacyjne mają bardziej powierzchowny, jednorazowy charakter i nie dają tej elastyczności. Moim zdaniem warto zapamiętać te rozróżnienia, bo pozwala to szybciej orientować się w narzędziach, a potem sprawniej je wykorzystywać w praktyce.