Trójkąt ekspozycji w fotografii to absolutna podstawa, jeśli chce się mieć pełną kontrolę nad wyglądem zdjęcia. Składa się z trzech elementów: czasu naświetlania (ang. shutter speed), liczby przysłony (aperture, f/), oraz czułości detektora obrazu, czyli ISO. Te trzy parametry są ze sobą powiązane – jak manipulujesz jednym, musisz skorygować pozostałe, żeby zdjęcie nie wyszło ani za jasne, ani za ciemne. Z mojego doświadczenia wynika, że największą frajdę daje eksperymentowanie z nimi, bo np. zmniejszając czas naświetlania, możesz zamrozić ruch, ale wtedy musisz albo otworzyć przysłonę bardziej, albo podkręcić ISO. Z kolei przysłona nie tylko wpływa na ilość światła, ale też reguluje głębię ostrości – to ona pozwala rozmyć tło (super przy portretach!) albo wszystko wyostrzyć (krajobrazy). ISO natomiast podkręca się, gdy brakuje światła, ale większe ISO to niestety często więcej szumów na zdjęciu. Fajnie, jak się oswoisz z tymi pojęciami, bo łatwiej wtedy przewidzieć efekt końcowy i dostosować się do warunków. W profesjonalnej fotografii manualna kontrola nad trójkątem ekspozycji to w sumie taki standard, bo pozwala osiągnąć dokładnie taki klimat, jaki się chce. Dla mnie to zdecydowanie jedna z najbardziej kreatywnych części fotografowania.
W fotografii bardzo łatwo pomylić elementy wpływające na ekspozycję ze sprzętowymi parametrami aparatu lub czynnikami zewnętrznymi. W praktyce trójkąt ekspozycji nigdy nie odnosi się do matrycy jako takiej ani samego obiektywu, bo te części aparatu, chociaż kluczowe dla jakości obrazu, nie są bezpośrednio regulowane podczas codziennej pracy nad ekspozycją. Czasem osoby początkujące mylą także natężenie światła padającego na scenę z kontrolą ekspozycji – faktycznie, światło jest podstawą fotografii, ale nie wchodzi w skład trójkąta, bo mamy na nie ograniczony wpływ, a sednem jest dostosowanie parametrów już wewnątrz aparatu. Mylenie liczby przysłony z samym obiektywem prowadzi do nieporozumień; obiektyw to cały zestaw soczewek, a liczba przysłony (f/) to po prostu wielkość otworu, przez który wpada światło – parametr ten możesz zmieniać w większości obiektywów. Również określanie matrycy lub detektora obrazu jako elementu trójkąta ekspozycji nie jest precyzyjne: tu chodzi wyłącznie o czułość ISO, czyli jak bardzo matryca wzmacnia sygnał świetlny. Zbyt często spotykam się z przekonaniem, że wystarczy dobry sprzęt, tymczasem klucz to świadome manipulowanie czasem naświetlania, liczbą przysłony i czułością ISO. Z tego powodu, właśnie te trzy parametry – a nie inne części aparatu czy zewnętrzne czynniki – są nazywane trójkątem ekspozycji. Ich wzajemne relacje i kompromisy to podstawa każdej świadomej fotografii, o czym warto pamiętać, niezależnie od poziomu zaawansowania.