Bardzo trafnie rozpoznane! Cień pojawiający się w przestrzeni przedmiotowej przed obiektem to typowy efekt zastosowania oświetlenia tylnego, czyli tzw. światła kontrowego. Jeśli źródło światła znajduje się za obiektem, kierując promienie w stronę aparatu, obiekt sam w sobie blokuje światło, rzucając cień na powierzchnię znajdującą się bliżej aparatu – stąd cień jest widoczny przed obiektem. To podejście jest bardzo popularne w fotografii produktowej i portretowej, gdzie zależy nam na wyodrębnieniu sylwetki oraz uzyskaniu efektownego zarysu czy rozświetlonych krawędzi. W praktyce światło tylne pomaga też wydobyć fakturę i głębię, a czasem nawet ukryć niedoskonałości na powierzchni obiektu. Wielu fotografów, moim zdaniem słusznie, uważa backlight za świetny sposób na nadanie zdjęciom przestrzenności oraz dramatyzmu. Oświetlenie tylne stosuje się często zgodnie z zasadą trójpunktowego oświetlenia (key, fill, back), którą znajdziesz w każdym podręczniku do fotografii studyjnej. Pamiętaj, że światło tylne może powodować pojawianie się flar lub prześwietleń, więc przy pracy z nim warto korzystać z blend, flag czy innych narzędzi modelujących światło. Praktyka pokazuje, że eksperymentowanie z pozycją lampy i kątami padania światła daje naprawdę świetne efekty.
Analizując wszystkie wymienione warianty oświetlenia, łatwo zauważyć, że powszechnym błędem jest utożsamianie położenia cienia z kierunkiem padania światła. W praktyce, jeśli cień pojawia się przed obiektem (czyli w stronę obserwatora, obiektywu), oznacza to, że światło musi padać z tyłu – za obiektem, w kierunku aparatu. Oświetlenie górne, chociaż daje atrakcyjne cienie pod obiektem, nigdy nie spowoduje, że cień pojawi się przed obiektem w przestrzeni fotografowanej; cień najczęściej "ucieka" w dół, zgodnie z kierunkiem padania światła. W przypadku światła bocznego cień pojawia się obok obiektu, po przeciwnej stronie niż źródło światła – to klasyka na planie zdjęciowym, gdzie zależy nam na pokazaniu modelowania bryły i struktury powierzchni. Oświetlenie przednie z kolei, typowe np. dla lampy błyskowej zamontowanej nad obiektywem, eliminuje większość cieni i sprawia, że powierzchnie wydają się płaskie, a cień, jeśli się pojawia, chowa się za fotografowanym obiektem (czyli jest praktycznie niewidoczny dla odbiorcy zdjęcia). Wydaje mi się, że często myli się kierunki światła, zwłaszcza przy pracy z jednym źródłem lub w trudnych warunkach studyjnych. Standardem w branży jest dokładna kontrola ustawienia lamp i obserwowanie nie tylko samego oświetlenia obiektu, ale przede wszystkim – rozmieszczenia cieni. To jeden z tych tematów, które na początku potrafią namieszać w głowie, ale z czasem stają się oczywiste, gdy nabierze się praktyki i zacznie świadomie modelować przestrzeń światłem.