Obiektyw szerokokątny faktycznie daje największe zniekształcenia obrazu w fotografii portretowej, jeśli trzymamy stałą odległość przedmiotową. Moim zdaniem to jest jeden z najbardziej typowych błędów początkujących fotografów – wziąć szeroki kąt do portretu i być zdziwionym, że twarz wygląda dziwnie, a nos wydaje się ogromny. Wynika to z tzw. dystorsji geometrycznej, głównie beczkowatej, ale też z samej perspektywy: obiektyw szerokokątny „rozciąga” elementy znajdujące się bliżej obiektywu względem tych dalej położonych. Przykładowo, kiedy fotografujesz kogoś szerokim kątem z bliska – nos, usta, broda będą wydawać się przesadnie wyeksponowane, a uszy i reszta głowy schowają się w tle. W profesjonalnej fotografii portretowej standardem jest używanie ogniskowych od 85 do nawet 135 mm (pełna klatka), bo wtedy twarz wygląda naturalnie, proporcje są zachowane, a zniekształcenia minimalne. Szeroki kąt nadaje się raczej do zdjęć grupowych czy reportażowych, kiedy zależy nam na pokazaniu szerszego kontekstu, a nie na estetyce pojedynczej sylwetki. Co ciekawe, w reklamach kosmetyków praktycznie nigdy nie zobaczysz zdjęć zrobionych szerokim kątem z bliska – bo efekt byłby wręcz odstraszający. Takie detale mają ogromne znaczenie, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydają się nieistotne.
Wiele osób zakłada, że teleobiektywy albo obiektywy długoogniskowe mocno zniekształcają obraz, bo 'ściągają' tło lub kompresują perspektywę. To jednak jest tylko częściowo prawda i często prowadzi do klasycznych nieporozumień w fotografii portretowej. Teleobiektywy rzeczywiście sprawiają, że tło wydaje się bliżej, ale tak naprawdę ich działanie nie polega na deformowaniu proporcji twarzy, lecz bardziej na minimalizowaniu dystorsji – stąd są tak popularne w portretach studyjnych. Obiektywy standardowe – najczęściej około 50 mm dla pełnej klatki – dają neutralny efekt, podobny do tego, jak widzimy świat swoim okiem. W praktyce zdjęcia portretowe wykonane 'pięćdziesiątką' są bardzo naturalne, choć czasem mogą nieco zaokrąglać rysy, jeśli podejdziemy za blisko. Obiektywy długoogniskowe to po prostu teleobiektywy – tu nie ma dodatkowych efektów poza wspomnianym ‚spłaszczeniem’ perspektywy. Najczęstszym źródłem błędu jest właśnie utożsamianie długości ogniskowej z dystorsją geometryczną – a przecież to szeroki kąt, stosowany z tej samej odległości, powoduje, że proporcje twarzy są mocno zaburzone: nos wychodzi na pierwszy plan, oczy i uszy cofają się, całość wygląda nienaturalnie. Nawet w podręcznikach i standardach branżowych wyraźnie się podkreśla, żeby do portretów nie używać zbyt szerokich kątów – minimum bezpieczne to ok. 70 mm. Szerokokątny obiektyw z bliska nadaje się tylko do efektów specjalnych albo karykatur, nie do klasycznych portretów. Z mojego doświadczenia to właśnie złe dobranie ogniskowej najczęściej rujnuje efekt końcowy zdjęcia portretowego, a nie ustawienie teleobiektywu czy standardowego obiektywu.