To jest klasyczny przykład aparatu wielkoformatowego, który od razu rzuca się w oczy przez swoją budowę – charakterystyczny mieszek, ruchome standardy oraz możliwość niezależnej regulacji płaszczyzny matówki i obiektywu. W praktyce aparaty wielkoformatowe są wykorzystywane wszędzie tam, gdzie jakość obrazu oraz precyzyjna kontrola perspektywy czy płaszczyzny ostrości są absolutnie kluczowe – fotografowie architektury, krajobrazu czy dzieł sztuki bardzo często sięgają właśnie po ten sprzęt. Wielki format oznacza znacznie większą powierzchnię materiału światłoczułego niż w standardowych aparatach małoobrazkowych czy nawet średnioformatowych. Pozwala to uzyskać niesamowitą rozdzielczość i przejrzystość detali, których nie da się wyciągnąć z mniejszych matryc czy klisz. Sam miałem okazję pracować na takim aparacie i powiem szczerze – to daje zupełnie inne poczucie kontroli nad kadrem. W branży jest taki pogląd, że jak się chce mieć absolutnie bezkompromisowy obraz do dużych powiększeń albo reprodukcji, to nie ma lepszego narzędzia. Aparaty wielkoformatowe pozwalają stosować ruchy typu tilt, shift, swing, które są w zasadzie nieosiągalne w typowych lustrzankach czy bezlusterkowcach. To sprzęt dla bardzo świadomych użytkowników, którzy wiedzą, czego chcą osiągnąć i nie boją się ręcznej obsługi oraz długiego procesu przygotowania zdjęcia. Trochę zabawy, dużo precyzji, ale efekty – bajka.
Patrząc na ten sprzęt, można się łatwo pomylić, bo na pierwszy rzut oka niektóre elementy przypominają zaawansowane aparaty studyjne czy nawet konstrukcje typu lustrzanka. Jednak kluczowa różnica to właśnie budowa i możliwości. Lustrzanki, mimo że bywają spore i dają dobre możliwości manualnej kontroli, są przede wszystkim aparatami kompaktowymi w porównaniu do wielkoformatowców. Ich matryce (lub klisze) są znacznie mniejsze, a konstrukcja nie pozwala na niezależne ruchy płaszczyzn – to w wielkoformacie jest kluczowe, jeśli chodzi o korekcję perspektywy i planowanie ostrości. Bezlusterkowce również nie mają takich opcji – są może lżejsze, bardziej nowoczesne i często używane przez profesjonalistów, ale z punktu widzenia konstrukcji odbiegają od tego, co widać na zdjęciu. Z kolei średni format, chociaż już daje większą powierzchnię obrazu niż lustrzanki, wciąż nie dorównuje rozmiarom kliszy czy matrycy wielkoformatowej. Typowym błędem jest mylenie średniego formatu z wielkim, bo oba te segmenty są często używane w profesjonalnej fotografii – różni je jednak przede wszystkim wielkość nośnika światłoczułego oraz konstrukcja aparatu. Wielkoformatowy aparat rozpoznasz zawsze po tych charakterystycznych mieszkach i solidnej, złamanej konstrukcji umożliwiającej precyzyjne ruchy. Moim zdaniem, żeby dobrze rozróżniać te grupy, trzeba patrzeć nie tylko na wielkość, ale też na możliwości manewrowania płaszczyznami i ogólną budowę. Błędne podejście bierze się z tego, że w codziennej fotografii dominuje lustrzanka i bezlusterkowiec, a wielkoformatowy sprzęt pojawia się raczej w specjalistycznych zastosowaniach, co potrafi zmylić nawet kogoś ze sporą praktyką.