Format DSD (Direct Stream Digital) to, moim zdaniem, taka trochę złota karta w branży archiwizacji materiałów audio w studiach nagraniowych. Stosowany jest przede wszystkim tam, gdzie liczy się ekstremalna jakość i wierność zapisu, jak przy masteringu audiofilskim, archiwizacji nagrań orkiestrowych czy cyfrowym zabezpieczaniu oryginalnych taśm analogowych dla potomnych. To jest technologia, którą wykorzystuje się na przykład do archiwizacji wytwórni płytowych czy bibliotek muzycznych, bo pozwala uchwycić wszystkie niuanse dźwięku, dużo bardziej szczegółowo niż typowe PCM. Sam plik DSD zapisuje sygnał w formie 1-bitowego strumienia o bardzo wysokiej częstotliwości próbkowania (zazwyczaj 2,8224 MHz albo nawet więcej), co daje niesamowitą rozdzielczość, choć i spore pliki. W praktyce to oznacza, że przy odtwarzaniu takich nagrań można usłyszeć detale, których często brakuje nawet w najlepszym PCM 24/192. W studiach stosuje się DSD także dlatego, że jest mniej podatny na pewne błędy konwersji i pozwala zachować materiał w formie najbliższej oryginałowi, nawet gdy później zostanie przetworzony do innych formatów roboczych. Nie jest to może najwygodniejszy format do codziennej pracy montażowej, ale do archiwum — nie ma, moim zdaniem, lepszego.
Wybierając PCM, AAC lub FLAC jako domniemane podstawowe formaty archiwizacji w profesjonalnych studiach nagraniowych, można się trochę pogubić, bo każdy z nich ma swoje miejsce, ale jednak nie spełnia do końca kryteriów archiwalnych na najwyższym poziomie jakości. PCM faktycznie jest często używany i to praktycznie wszędzie, od rejestratorów po DAW-y, jednakże standardowy PCM (czyli WAV albo AIFF w rozdzielczości 24/96 lub 24/192) to bardziej format produkcyjny, wygodny do edycji, miksu i masteringu. PCM nie oddaje pełni detali, które można wyciągnąć z oryginału np. na potrzeby archiwizacji cennych nagrań historycznych. Z kolei AAC to format stratny, idealny do dystrybucji muzyki w formie plików cyfrowych (np. Spotify lub Apple Music), lecz do archiwizacji nie nadaje się zupełnie — kompresja stratna zawsze kastruje część informacji, których potem, niestety, nie da się odzyskać. FLAC jest ciekawszy, bo to format bezstratny, więc dużo lepszy do przechowywania kopii roboczych niż AAC, ale i tak bazuje na PCM i nie zapewnia tej samej rozdzielczości oraz wierności, co DSD. Branżowe standardy, takie jak archiwizacja wytwórni fonograficznych czy instytucji kultury, preferują DSD właśnie ze względu na jego 1-bitowy charakter i ultra wysoką częstotliwość próbkowania — daje to większą gwarancję zachowania oryginalnych detali, nawet tych praktycznie niesłyszalnych. Typowym błędem jest też sądzenie, że coś, co jest wygodne i powszechne w codziennej pracy (PCM, FLAC), równie dobrze nadaje się do wieczystej archiwizacji masterów — a jednak wymagania archiwalne są dużo bardziej rygorystyczne i stąd wybór DSD.