To jest bardzo dobry wybór i szczerze mówiąc, takie rozróżnienie między grafiką rastrową a wektorową jest mega przydatne na co dzień, zwłaszcza jeśli zdarza Ci się pracować z obrazami w praktyce – czy to w Photoshopie, GIMP-ie czy nawet na zwykłej prezentacji. Grafika rastrowa, czyli bitmapowa, opiera się na siatce pikseli. Każdy piksel to taki malutki kwadracik, który ma swój określony kolor i położenie. Gdy powiększamy taki obrazek, komputer po prostu rozciąga te piksele, a pomiędzy nimi próbuje „wymyślić” nowe kolory, żeby nie było pustych miejsc. Efekt? Obraz staje się rozmyty, pojawiają się tzw. artefakty, a ostrość mocno spada. Szczególnie widać to na zdjęciach z niską rozdzielczością – powiększone wyglądają jakby były zrobione kalkulatorem albo przez mgłę. W profesjonalnych materiałach graficznych czy w druku zawsze zwraca się uwagę na rozdzielczość (np. 300 dpi do druku), bo jakakolwiek ingerencja w rozmiar bitmapy bardzo łatwo prowadzi do utraty jakości. Z mojego doświadczenia, nawet w codziennych sytuacjach, jak chcesz zrobić plakat z obrazka z internetu, bardzo szybko się przekonasz, że powiększenie rastrowej grafiki niemal nigdy nie kończy się dobrze. Z kolei grafiki wektorowe (np. SVG) nie mają tego problemu, bo tam wszystko jest opisane matematycznie – skalujesz jak chcesz, a ostrość zostaje. W praktyce, jeśli zależy Ci na zachowaniu jakości przy dużych rozmiarach, to rastrowa grafika po prostu się nie nadaje. Większość zdjęć cyfrowych to bitmapy, więc warto znać ich ograniczenia. Takie szczegóły są wręcz podstawą w branży poligraficznej czy podczas projektowania stron internetowych.
Sprawa grafiki rastrowej potrafi czasem zmylić, bo na pierwszy rzut oka wydaje się, że obraz to obraz — a tu jednak technologia ma ogromne znaczenie. Często spotyka się mylne przekonanie, że powiększając grafikę komputerową, nie tracimy na jakości, zwłaszcza jeśli ktoś kojarzy nowoczesne algorytmy skalowania czy filtry upscalingowe. Problem polega na tym, że grafika rastrowa (bitmapowa) jest zbudowana z siatki pikseli o określonej liczbie i rozdzielczości. Każdy piksel to prostokąt, który przy powiększaniu po prostu staje się większy, a komputer musi „dorobić” nowe piksele, zgadując ich kolor na podstawie sąsiednich. Stąd bierze się rozmycie i utrata ostrości – to efekt, którego nie da się całkiem uniknąć nawet z najlepszymi narzędziami do skalowania. Myślę, że tu łatwo pomylić grafikę rastrową z wektorową, bo ta druga faktycznie daje możliwość dowolnego powiększania bez utraty jakości – wszystko opisane jest matematycznie, więc program przelicza na nowo kształty przy każdej zmianie rozmiaru. Jeśli chodzi o kontrast walorowy, to nie ma uniwersalnej reguły, według której kontrast znacząco wzrasta lub maleje przy zmianie rozmiaru grafiki rastrowej. Pomniejszanie może wpłynąć na detale, ale nie jest to aż tak jednoznaczne jak zjawisko utraty jakości przy powiększaniu. W praktyce, jeśli ktoś użyje bitmapy o niskiej rozdzielczości na dużym wydruku czy ekranie, szybko zauważy brak ostrości, a tego nie da się nadrobić żadnym prostym zabiegiem. Myślę, że różne narzędzia graficzne czasem poprawiają wygląd skalowanych obrazów, ale to tylko obejście problemu, a nie jego rozwiązanie. Tak więc, kluczowa właściwość grafiki rastrowej to niestety utrata jakości przy powiększaniu, z czym trzeba się liczyć pracując z bitmapami – to absolutna podstawa w branży graficznej i warto o tym pamiętać na przyszłość.