To jest właśnie sedno całej zabawy z kolorami w projektowaniu multimedialnym. Skalibrowanie monitora to podstawa, bo jeżeli ekran przekłamuje barwy, to nawet najlepsze zdjęcie po obróbce będzie wyglądać inaczej na innych urządzeniach czy na wydruku. W branży multimedialnej bardzo ważne jest, żeby mieć ten sam punkt odniesienia – stąd kalibracja monitora z użyciem kalibratorów sprzętowych, jak np. X-Rite czy Spyder. Ustawienie przestrzeni barwnej (np. sRGB, AdobeRGB) w programie graficznym, takim jak Photoshop czy GIMP, to kolejny krok – to pozwala ustandaryzować, z jakim zakresem kolorów pracujemy. Ja zawsze podkreślam, że bez tego obrazek, który wygląda super na jednym komputerze, na innym może być przesycony albo za blady. Branżowe standardy, jak ISO 12646 czy zalecenia ICC, mówią wprost o konieczności kalibracji oraz zarządzania kolorem. Praktyka pokazuje, że ignorowanie tych kroków prowadzi do poważnych rozjazdów i frustracji na etapie końcowej prezentacji materiału. Warto po prostu pamiętać, że dopasowanie parametrów monitora, a także prawidłowe ustawienia koloru w programie edycyjnym, to podstawowe narzędzia każdego, kto chce, żeby jego prace wyglądały wszędzie tak samo dobrze. Niby drobiazg, ale robi ogromną różnicę – szczególnie gdy materiał idzie do druku albo na duży pokaz.
Bardzo łatwo wpaść w pułapkę myślenia, że zgodność kolorystyczna to tylko kwestia ustawienia sprzętu wejściowego jak skaner czy oglądania wydruku w odpowiednim świetle. Oczywiście, parametry skanera są ważne podczas digitalizacji, ale nie mają żadnego wpływu na zarządzanie barwą już po wykonaniu zdjęcia – na tym etapie skaner nie bierze udziału w procesie. Wydruk, nawet najlepiej wykonany, nie powie nam, jak wyglądają kolory na monitorze, szczególnie jeśli sam monitor nie jest skalibrowany lub nie mamy ustawionej właściwej przestrzeni barwnej. Porównywanie wydruków z obrazem na ekranie bez wcześniejszego zadbania o kalibrację monitora i prawidłowe profile kolorystyczne to błąd, bo wtedy porównujemy dwa totalnie różne „punkty widzenia”. Wyretuszowanie zdjęcia czy wykonanie próbnych wydruków to dopiero końcowe etapy, które mają sens dopiero wtedy, gdy mamy pewność, że nasz monitor wyświetla kolory zgodnie ze standardami. Z mojego doświadczenia wynika, że dużo osób myli kolejność tych czynności – myślą, że od razu można działać na wydrukach, a to tak nie działa. Najpierw trzeba zadbać o środowisko pracy, czyli skalibrować monitor i ustawić poprawne profile kolorów w oprogramowaniu. Bez tego cała dalsza praca jest trochę „na ślepo”. W branży multimedialnej takie podejście to standard – pozwala uniknąć nieporozumień z klientem i strat finansowych. Moim zdaniem warto poświęcić czas na prawidłowe przygotowanie stanowiska, bo to inwestycja, która szybko się zwraca.