Tryb RGB to absolutna podstawa, jeżeli chodzi o przygotowanie zdjęć na potrzeby internetu i wszelkich projektów multimedialnych. Ten model barwny został stworzony z myślą o urządzeniach emitujących światło, takich jak monitory, smartfony, tablety czy telewizory. Każdy piksel wyświetlany na ekranie powstaje właśnie przez mieszanie trzech składowych – czerwonej, zielonej i niebieskiej (Red, Green, Blue). To jest standard, którego wymaga praktycznie każda przeglądarka, CMS czy program do obsługi multimediów online. Z mojego doświadczenia, jeśli ktoś wrzuci zdjęcie w innym trybie, np. CMYKa, to kolory mogą się wyświetlić zupełnie nie tak, jak zaplanowano – pojawiają się dziwne przekłamania albo obraz robi się wyblakły. Nawet duże portale, jak Facebook czy Instagram, automatycznie konwertują zdjęcia do RGB. Warto też pamiętać, że większość formatów plików przeznaczonych do internetu (JPEG, PNG, GIF) działa właśnie w tym modelu barw, a praca w RGB pozwala zachować spójność kolorów na różnych urządzeniach. Co ciekawe, w profesjonalnych workflow do webdesignu zawsze kończy się eksport pliku w RGB, bo tylko wtedy masz gwarancję, że barwy będą żywe i zgodne z projektem na każdym ekranie. Sam osobiście uważam, że opanowanie tych podstaw pozwala uniknąć wielu niepotrzebnych problemów podczas pracy z mediami cyfrowymi.
Wybór trybu barwnego innego niż RGB do katalogowania plików przeznaczonych na projekty internetowe to jeden z częstszych błędów, szczególnie na początku nauki pracy z grafiką komputerową. Model CMY powstał z myślą o druku i wykorzystywany jest w poligrafii – to tam farby cyan, magenta i yellow mieszają się ze sobą, by stworzyć pełną gamę kolorów na papierze. Jednak urządzenia emitujące światło, takie jak monitory czy smartfony, nie są w stanie poprawnie odwzorować tych barw bez wcześniejszej konwersji. Dlatego przygotowanie grafiki w CMY, a potem wrzucenie jej do internetu, często kończy się nieprzewidywalnymi rezultatami – kolory będą wyblakłe lub przekłamane, co może mocno popsuć efekt wizualny projektu. Pantone z kolei to system przypisywania konkretnych numerów barwom i jest nieoceniony przy produkcji identyfikacji wizualnej firm czy materiałów promocyjnych, gdzie liczy się absolutna powtarzalność koloru. Jednak w internecie taka precyzyjna identyfikacja nie ma sensu, bo monitory i tak nie są w stanie oddać wszystkich odcieni Pantone, a przeglądarki nie obsługują tych oznaczeń. Bichromia (czyli użycie dwóch barw w druku) to już zupełnie inna bajka – to technika historyczna, czasem wykorzystywana do efektów artystycznych w drukarniach, ale dla mediów cyfrowych nie ma żadnego praktycznego zastosowania. Typowym błędem jest myślenie, że skoro coś wygląda fajnie na wydruku lub zostało profesjonalnie przygotowane do druku, to będzie się tak samo prezentować w sieci. Niestety, konwersja modeli barwnych to nie jest tylko zmiana ustawień – to zupełnie inne fizyczne zjawiska związane z tym, jak powstaje obraz. Dlatego zawsze, bez wyjątku, do projektów internetowych wybiera się RGB.