Dobrze rozpoznana sytuacja, bo właśnie tak – grunt mało wilgotny przy zgniataniu odkształca się plastycznie, ale nie zostawia wilgotnego śladu na papierze. To bardzo ważna cecha, zwłaszcza w geotechnice, gdy oceniamy stan wodny gruntu bez dostępu do specjalistycznych narzędzi. Moim zdaniem taka praktyczna umiejętność przydaje się nawet na budowie, bo pozwala szybko określić, czy grunt nadaje się np. do zagęszczania czy pod fundamenty. W normach, takich jak PN-B-04481, czy nawet starych wytycznych inżynierskich, wyraźnie opisuje się takie testy makroskopowe – grudka gruntu, jeśli jest mało wilgotna, daje się formować ręką, ale nie brudzi papieru. Oznacza to, że woda jest związana z cząstkami gleby, nie ma jej na powierzchni, co jest typowe dla optymalnej, lekko plastycznej konsystencji. Grunty w tym stanie są najczęściej spotykane przy robotach ziemnych i są uznawane za najlepiej nadające się do zagęszczania, bo nie są ani przesuszone, ani zbyt mokre. Praktycznie rzecz biorąc – jeżeli przy ściskaniu takiej grudki na dłoni nie pojawia się nadmiar wody, a po przyłożeniu papieru nie zostaje ślad, to możemy spokojnie przyjąć, że to stan mało wilgotny. Warto to zapamiętać, bo w praktyce budowlanej często nie ma czasu na laboratoryjne testy i trzeba polegać na obserwacjach terenowych.
Wielu osobom wydaje się, że jeśli grunt wydziela wodę przy ściskaniu lub zostawia wilgotny ślad na papierze, to jest jeszcze w porządku, ale to już sygnał, że mamy do czynienia z gruntem mokrym lub nawet bardzo wilgotnym. W gruncie mało wilgotnym woda jest związana z cząstkami i nie pojawia się na powierzchni, dlatego nie można jej odłączyć przez ucisk i nie zostawia ona śladu na papierze. Powszechnym błędem jest utożsamianie lekko wilgotnego gruntu z tym, który daje się wycisnąć jak mokra gąbka – to już jest wyraźnie stan przewilgotnienia, co w praktycznych zastosowaniach budowlanych jest niepożądane, bo może prowadzić do problemów z zagęszczaniem czy stabilnością podłoża. Z kolei gdy grudka przy zgniataniu pęka i zamienia się w suchy proszek, to ewidentnie świadczy o gruncie przesuszonym, który nie ma już wilgoci niezbędnej do osiągnięcia minimalnej spoistości. To także nienajlepszy stan, jeśli myślimy o pracach ziemnych, bo taki grunt bardzo słabo się zagęszcza i jest podatny na pylenie. Typowy test z papierem polega właśnie na przyłożeniu go do świeżo uformowanej grudki – jeśli pozostaje suchy, mamy grunt mało wilgotny; jeśli pojawia się plama, to już grunt wilgotny lub mokry. Wbrew pozorom, w praktyce terenowej rozróżnianie tych stanów pozwala uniknąć błędów przy ocenie przydatności gruntu do dalszych robót. W branży geotechnicznej przyjęto więc wyraźnie: grunt mało wilgotny to taki, który plastycznie się formuje i nie oddaje wody na zewnątrz. Wszelkie inne objawy – pękanie na proszek lub wyciek wody – świadczą o stanie skrajnym, którego należy unikać przy większości typowych zastosowań budowlanych. Moim zdaniem ten temat często jest lekceważony, a potem wychodzą problemy z osiadaniem lub stabilnością gruntu pod fundamentem.