Świdry gryzowe rzeczywiście mają największy zasięg zastosowań, jeśli chodzi o połączenie twardości skał oraz koszt jednostkowy wiercenia. To właśnie one uznawane są w branży za najbardziej uniwersalne, bo radzą sobie zarówno w miękkich, jak i średnio twardych, a nawet niektórych twardych formacjach skalnych. Przez swoją konstrukcję – z ruchomymi gryzami (najczęściej stożkowymi albo kulistymi) – doskonale rozdrabniają skały, jednocześnie nie zużywając się zbyt szybko. Co ważne, gryzowe nie są aż tak kosztowne w eksploatacji jak świdry diamentowe czy PDC, a ich serwisowanie i naprawa też wychodzi taniej. W praktyce, np. przy odwiertach węglowych czy geotechnicznych w Polsce, świdry gryzowe wybiera się tam, gdzie nie wiadomo do końca na jakiej twardości skałę się trafi – są takim bezpiecznym wyborem, który nie rujnuje budżetu. Branżowe standardy (np. API, ISO) jasno wskazują, że wiertnice wyposażone w gryzowe są dedykowane do szerokiego spektrum litologicznego. Z mojego doświadczenia: jeśli nie ma się do czynienia ze skałą o bardzo wysokiej ścieralności albo super twardą, to gryzowy jest najrozsądniejszym wyborem nawet dla początkujących operatorów. Warto pamiętać, że ich konstrukcja ewoluowała i dziś dostępne są modele z różnymi materiałami na gryzach – od stali po węgliki spiekane. Zachęcam do pooglądania katalogów producentów, naprawdę widać tam, jak szeroko są wykorzystywane.
Popularnym błędem jest zakładanie, że świdry diamentowe lub diamentowe typu PDC zawsze są najlepszym wyborem do trudnych warunków – bo kojarzą się z wysoką twardością. Faktycznie, są wręcz nieocenione przy bardzo twardych, ścierających skałach, jak kwarcyt czy granit, ale ich jednostkowy koszt jest znacznie wyższy niż świdrów gryzowych. Diamentowe (zarówno klasyczne, jak i PDC) stosuje się, gdy zależy nam na szybkim postępie w niezmiernie twardych formacjach, gdzie inne świdry po prostu się zniszczą albo będą pracowały nieefektywnie. Jednakże ich zakres zastosowań jest przez to ograniczony – nie opłaca się ich używać w skałach miękkich czy nawet średnio twardych, bo koszt eksploatacji i wymiany elementów ścieralnych jest wtedy nieproporcjonalnie wysoki. Świdry skrzydłowe z kolei są bardzo dobre do iłów, piasków czy żwirów, ale w twardszych skałach po prostu nie dają rady – bardzo szybko się zużywają i nie zapewniają stabilnej pracy, co potwierdzają praktyczne realizacje na budowach geotechnicznych. W praktyce, wybór świdra to zawsze balans między efektywnością a kosztami. Błędne jest myślenie, że nowocześniejsze albo droższe rozwiązanie będzie dobre w każdej sytuacji – to osoby mniej doświadczone często dają się nabić na takie rekomendacje. Świdry gryzowe mają największy zakres stosowalności, bo są kompromisem: radzą sobie i w skałach miękkich, i w średnich, i w niektórych twardszych, a przy tym koszt jednostkowy wiercenia jest relatywnie niski. Standardy branżowe oraz praktyka inżynierska jasno pokazują, że podstawą doboru narzędzia jest właśnie to relacja: wydajność w różnych warunkach do kosztu użytkowania. Warto na to patrzeć szerzej, a nie tylko przez pryzmat „im twardsza skała, tym droższy świder”. Kluczowe jest, żeby narzędzie było dobrane do konkretnej pracy, a nie żeby było po prostu najnowocześniejsze czy najdroższe.