Do określania położenia lądów i mórz w przeszłości geologicznej naprawdę kluczowe są badania magnetyczne. Chodzi tutaj o paleomagnetyzm, czyli naukę badającą namagnesowanie skał, które zachowały się od milionów lat. Dzięki temu możemy dowiedzieć się, jak układały się kontynenty i oceany w różnych epokach geologicznych. Kiedy lawa stygnie, minerały magnetyczne w niej „zapisują” kierunek i natężenie pola magnetycznego Ziemi w tym konkretnym miejscu i czasie. Geolodzy na całym świecie porównują takie dane z różnych kontynentów, żeby rekonstruować ruchy płyt tektonicznych i ustalać, gdzie kiedyś były morza czy góry. To jest podstawa do tworzenia tak zwanych map paleogeograficznych – coś jak historyczne mapy świata, ale sprzed milionów lat. Wiele standardów światowych w geologii, np. wytyczne International Union of Geological Sciences, zaleca łączenie badań magnetycznych z innymi metodami, ale to właśnie paleomagnetyzm jest bazą. Praktycznie w każdej większej analizie rekonstrukcji superkontynentów czy rozchodzenia się oceanów właśnie te dane decydują o wiarygodności modelu. Sam miałem okazję czytać o przypadkach, gdzie zmiana interpretacji danych magnetycznych zupełnie odwracała wcześniejsze teorie o przebiegu linii brzegowej sprzed 200 milionów lat. Bez magnetyzmu nie byłoby praktycznie mowy o odtworzeniu wędrówki kontynentów – to narzędzie, którego dziś nie da się zastąpić niczym innym na takim poziomie szczegółowości.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że badania izotopowe albo sejsmiczne mają coś wspólnego z określaniem dawnych układów lądów i mórz – w końcu są to powszechnie stosowane metody w geologii. Jednak tak naprawdę, każda z tych technik służy do czegoś innego. Badania izotopowe wykorzystuje się głównie do określania wieku skał poprzez analizę rozpadu promieniotwórczych izotopów, na przykład uranu czy potasu. Jest to bardzo przydatne, jeśli chodzi o określanie czasu, kiedy dana warstwa się utworzyła, ale same izotopy nie dają żadnej informacji o dawnym położeniu kontynentów czy oceanów. Z kolei badania sejsmiczne mają kluczowe znaczenie przy badaniu budowy wnętrza Ziemi oraz struktur pod powierzchnią (np. wykrywanie złóż ropy czy gazu), ale to narzędzie raczej do obrazowania obecnego stanu skorupy ziemskiej niż jej przeszłego rozmieszczenia. Co do elektroporowych... szczerze mówiąc, nie spotkałem się z taką metodą w kontekście geologii – brzmi to raczej jak jakiś zabieg medyczny niż narzędzie geologa. Często wśród uczniów i początkujących pojawia się przekonanie, że każda zaawansowana metoda naukowa pozwala na rekonstrukcję historii Ziemi. To jednak spore uproszczenie. W praktyce, żeby prześledzić dawną pozycję lądów i mórz, potrzeba specyficznej informacji o kierunku i natężeniu pola magnetycznego zapisanej w skałach – to właśnie domena badań magnetycznych. Inne podejścia, choć bardzo wartościowe w swoich dziedzinach, po prostu nie dostarczają kluczowych danych do paleogeografii. Moim zdaniem, zbyt pochopne łączenie tych metod może prowadzić do błędnych wniosków i zamieszania w interpretacji danych geologicznych.