Najważniejsza sprawa w geofizyce to właśnie wykrywanie różnic we właściwościach fizycznych skał, rud i minerałów względem ich otoczenia. To pozwala nam zlokalizować potencjalne złoża bez konieczności wiercenia na ślepo, co jest przecież kosztowne i ryzykowne. Moim zdaniem, to cała esencja metod geofizycznych – czy to metoda sejsmiczna, czy grawimetryczna, magnetyczna albo elektryczna – każda z nich polega na pomiarze jakiegoś parametru fizycznego, który powinien zmieniać się, gdy trafiamy na coś innego niż zwykła skała. Na przykład, rudy metali często mają wyraźnie wyższe przewodnictwo elektryczne niż otaczające je skały, albo inny skład magnetyczny – i właśnie na tych kontrastach bazujemy, planując badania. Z mojego doświadczenia wynika, że bez umiejętności dostrzeżenia i analizy tych różnic geofizyka traci sens praktyczny. To podejście jest powszechnie stosowane w przemyśle surowcowym na całym świecie – na przykład w standardzie prac poszukiwawczych w kopalniach miedzi, węgla czy złota. Często zanim ktokolwiek w ogóle pomyśli o odwiertach, robi się setki czy tysiące pomiarów powierzchniowych i analizuje się anomalię geofizyczne, czyli właśnie miejsca, gdzie coś jest „innego” niż reszta podłoża. Geofizyka pozwala więc zaoszczędzić mnóstwo pieniędzy i czasu, bo dzięki niej można zawęzić obszar potencjalnych wierceń. Praktyka pokazuje, że to nie podobieństwa, a właśnie różnice są najbardziej wartościowe w procesie odkrywania złóż.
Wiele osób kieruje się przekonaniem, że kluczowe w geofizycznych poszukiwaniach złóż jest badanie próbek rdzeni czy okruchów – tak jak to się robi w typowej geologii przy rozpoznawaniu detali budowy złoża. To trochę mylące, bo choć analiza rdzeni wiertniczych czy próbek okruchowych jest bardzo ważna, to jest już etap pośredni albo nawet końcowy, kiedy mamy już konkretne miejsce wytypowane na podstawie innych danych. Geofizyczne metody opierają się jednak głównie na pomiarach terenowych, w których nie potrzebujemy fizycznych próbek skał – badamy fizyczne właściwości skał bezpośrednio w terenie, najczęściej bez inwazyjnych działań. Typowym błędem jest też założenie, że szukamy podobieństw we właściwościach – w praktyce takie podejście byłoby zupełnie nieefektywne, bo skały macierzyste i rudy lub minerały tworzące złoża bardzo często mają zupełnie inne właściwości niż otaczające je skały. Przykładowo – ruda żelaza jest dużo cięższa i bardziej magnetyczna niż skały osadowe ją otaczające, więc to właśnie ta różnica pozwala ją wykryć np. metodą magnetyczną. Tego typu kontrasty fizyczne stanowią istotę interpretacji geofizycznej, bo tylko one generują tzw. anomalie, czyli miejsca, gdzie pomiary odbiegają od tła i wskazują na potencjalnie cenne złoże. W branży przyjęło się, że umiejętność wykrywania i interpretowania tych różnic (a nie podobieństw) to podstawa skutecznego poszukiwania złóż. W praktyce – jeśli ktoś szukałby złóż na podstawie podobieństw, po prostu marnowałby czas i środki, bo nie znalazłby żadnej charakterystycznej anomalii geofizycznej. Tak naprawdę, rdzenie czy próbki są nieocenione na etapie weryfikacji, potwierdzania i opisu złoża, ale nie w samym geofizycznym poszukiwaniu i początkowym etapie lokalizacji. Stąd właśnie wykrywanie różnic fizycznych jest kluczowe dla geofizyki w poszukiwaniu surowców naturalnych.