Boczna erozja to bardzo charakterystyczne zjawisko dla odcinków rzeki o średnim spadku, typowych dla środkowego biegu, czyli właśnie miejsca oznaczonego jako B na rysunku. Tu rzeka nie ma już takiej energii jak w górnym biegu, żeby żłobić dno (denna erozja), ale cały czas próbuje powiększać swoje koryto na boki. Moim zdaniem to fajny przykład, jak natura sama reguluje szerokość doliny – jeśli popatrzysz na zdjęcia satelitarne Wisły czy Odry, to właśnie na takich odcinkach widać meandry, zakola, a woda „wgryza się” w brzegi. To nie jest przypadek, tylko efekt bocznego podmywania. W praktyce inżynierskiej ważne jest, żeby rozumieć te procesy przy projektowaniu zabezpieczeń brzegowych, dróg czy infrastruktury w okolicach takich rzek. Fachowcy zawsze zwracają uwagę na ten typ erozji, bo właśnie ona generuje największe zmiany kształtu doliny i wymusza regularne monitorowanie. Standardy hydrotechniczne (np. wytyczne GDDKiA czy polskie normy branżowe) dosłownie zalecają planowanie inwestycji poza strefami intensywnej erozji bocznej. Także – jak ktoś chce pracować w geoinżynierii albo planować inwestycje w terenie rzecznym, to ta wiedza to podstawa. Nieprzypadkowo uczą tego od pierwszych lekcji geografii i hydrologii.
W kontekście środkowego biegu rzeki, określonego na ilustracji literą B, bardzo łatwo pomylić typ dominującej erozji, bo można mieć w głowie obraz rzeki, która cały czas „drąży dno” albo płynie z ogromną mocą. Ale właśnie na tym etapie rzeka traci już znaczną część swojej energii kinetycznej i osadów transportowanych z górnego odcinka. Tu erozja denna, która dominuje w górnym biegu (A), wyraźnie słabnie, bo rzeka stopniowo zmienia swój spadek i zaczyna rozlewać się na boki. Typowym błędem jest sądzić, że dno koryta nadal się pogłębia, bo w praktyce, przy mniejszym nachyleniu, rzeka zaczyna rozmywać brzegi – to właśnie erozja boczna. Z kolei erozja czołowa jest związana raczej z progiem lub wodospadem, gdzie woda „atakuje” jakieś przeszkody, a nie z szerokimi dolinami środkowego biegu. Wsteczna erozja to jeszcze inny temat – występuje tam, gdzie rzeka cofa swoje źródło, np. przy erozji wstecznej wodospadów czy cofających się klifów, a nie na odcinkach ze spokojniejszym przepływem i powstawaniem meandrów. W praktyce spotyka się sporo nieporozumień przy projektowaniu zabezpieczeń brzegowych, kiedy ktoś nie rozumie, że to „na boki” rzeka działa najmocniej – szczególnie jeśli planuje się inwestycje właśnie w takich strefach. Kluczem jest rozpoznanie, że erozja boczna jest odpowiedzialna za powstawanie zakoli, łuków i starorzeczy, które są typowe dla tego fragmentu doliny. Z mojego doświadczenia wynika, że najlepiej jest sobie wyobrazić, jak rzeka stopniowo modeluje cały krajobraz, a nie tylko pogłębia swoje koryto. Zwracając uwagę na te niuanse, można skuteczniej planować działania przeciwpowodziowe i inżynierskie zgodnie z dobrymi praktykami branżowymi.