Brak równowagi ciśnień na dnie otworu to absolutna podstawa, jeśli mówimy o zagrożeniu erupcyjnym, zwłaszcza wiertniczym. To zjawisko jest dosłownie sercem całej problematyki prewencji erupcji. Za każdym razem, gdy ciśnienie płynu wiertniczego w otworze nie równoważy ciśnienia złożowego, powstaje ryzyko wtargnięcia gazu, ropy albo nawet wody do otworu – i to potrafi się skończyć bardzo niebezpiecznie. Wyobraź sobie, że płyn wiertniczy stanowi swoistą „korkę” zabezpieczającą przed nagłym napływem medium ze złoża. Gdy tylko ta bariera traci równowagę, zaczyna się cała lawina problemów, od erupcji wstępnej po pełnoskalowy blow-out. Z mojego doświadczenia wynika, że właśnie kontrola ciśnień i odpowiedni dobór parametrów płuczki to najważniejszy element pracy wiertnika – nie ma tu miejsca na przypadek. W praktyce, dobry wiertacz cały czas monitoruje ciśnienia, a systemy mają alarmy na każdym kroku. Standardy branżowe, np. API Recommended Practices, podkreślają wagę kontroli ciśnienia zwłaszcza podczas zmian głębokości czy parametrów płuczki. Warto czasem wrócić do podstaw i mocno osadzić w głowie, że każda ingerencja w bilans ciśnień może prowadzić do zagrożenia – a wtedy liczą się już sekundy i prewencja jest na wagę złota. Praktyka pokazuje, że nawet najlepsi czasem się potkną, jeśli nie pilnują równowagi ciśnień – to jest taka niepisana zasada bezpieczeństwa na każdej wiertni.
Wydawać by się mogło, że takie zjawiska jak sypanie się ścian otworu lub przychwycenie przewodu wiertniczego mogą prowadzić do poważnych zagrożeń podczas wiercenia, ale bezpośrednio nie są główną przyczyną erupcji wstępnej. Sypanie ścian otworu to problem mechaniczny związany z geomechaniką skał – może powodować zator, utrudnienia w obiegu płuczki, a przez to nawet utratę narzędzi czy awarie sprzętu. Jednak sam fakt osypywania się ścian nie wywoła nagłego wtargnięcia gazu lub płynu z formacji, dopóki równowaga ciśnień jest utrzymana. Przychwycenie przewodu wiertniczego to bardzo nieprzyjemny incydent operacyjny, często wynikający z różnicy średnic lub nieprawidłowego obiegu płuczki, ale także nie jest bezpośrednią przyczyną erupcji. Oczywiście, w skrajnych przypadkach, jeśli przez przychwycenie uniemożliwiona zostanie cyrkulacja płuczki, może dojść do utraty kontroli nad ciśnieniem, lecz sam fakt przychwycenia nie inicjuje erupcji. No i jeszcze wzrost ciśnienia tłoczenia płuczki – to zjawisko raczej świadczy o problemach z obiegiem lub zatorach, a nie o bezpośrednim zagrożeniu erupcyjnym. Przeważnie wynika z przeładowania otworu osadami albo z utrudnionym przepływem, a nie z napływu medium z formacji. Moim zdaniem, mylenie skutku z przyczyną to częsty błąd – kluczowa jest właśnie kontrola ciśnienia na dnie otworu. To podstawowa zasada, o której mówi się już na pierwszych zajęciach z geotechniki czy budowy otworów wiertniczych. Jeśli nie dopilnuje się tej równowagi ciśnień, wtedy cała reszta – awarie, przychwycenia, sypanie się ścian – mogą przyczynić się do powstania zagrożenia, ale nigdy nie są główną, podstawową przyczyną erupcji wstępnej. Bez dogłębnego zrozumienia tej zależności łatwo wpaść w pułapkę błędnego rozumowania i skupić się na objawach, a nie na faktycznych przyczynach problemu.