Temperatura 105–110°C to taki standard, któremu ufają praktycznie wszyscy laboranci zajmujący się badaniami gruntów. Suszenie próbki gruntu właśnie w takim zakresie pozwala na niemal całkowite usunięcie wody grawitacyjnej i kapilarnej, czyli tej, która nie jest chemicznie związana z cząstkami gleby. To superważne, bo podczas wyznaczania wilgotności, czyli jednego z kluczowych parametrów gruntów, chodzi nam tylko o wodę nietrwałą, która odparowuje przy tej temperaturze. W normie PN-88/B-04481 jasno pisze się o tej temperaturze – i nie bez powodu, bo wyższe temperatury mogą powodować utratę składników organicznych (np. materii humusowej), a zbyt niskie nie gwarantują pełnego wysuszenia. Z mojego doświadczenia, jeśli ktoś zastosuje niższą temperaturę, to próbka może dalej zawierać trochę wody, co przekłamuje wyniki i czasem prowadzi do poważnych błędów przy projektowaniu fundamentów czy nasypów drogowych. W praktyce laboratoryjnej nawet stare suszarki mają ustawienie „110°C” jako domyślne dla takich prób. Tak więc odpowiedź 105–110°C nie tylko jest zgodna z teorią, ale i z praktyką inżynierską, bo dzięki temu mamy pewność, że wyniki są rzetelne i porównywalne z innymi laboratoriami.
Suszenie próbki gruntu w temperaturze innej niż 105–110°C to jeden z tych błędów, które w laboratoriach popełnia się dość często, zwłaszcza gdy ktoś dopiero zaczyna przygodę z geotechniką. Zastosowanie zbyt niskiej temperatury, np. 75–80°C albo 95–100°C, skutkuje tym, że część wody pozostaje w próbce. Woda kapilarna i część związanej powierzchniowo potrafi się trzymać bardzo mocno, więc bez „porządnego” podgrzania nie odparuje. To prowadzi do zawyżenia wilgotności pozornej gruntu, co potem rzutuje na obliczenia nośności czy stateczności w praktycznych projektach budowlanych. Często wynika to z mylnego przekonania, że „niższa temperatura to bezpieczniej dla próbki”, ale w tym przypadku właśnie standard przemysłowy podkreśla te 105–110°C, żeby usunąć wodę nietrwałą, a nie zniszczyć próbki. Z drugiej strony, gdy ktoś wybierze temperaturę powyżej 120°C (a już zwłaszcza 125–130°C), może doprowadzić do nieodwracalnych zmian fizykochemicznych, takich jak rozkład materii organicznej czy nawet utrata wody higroskopijnej związanej chemicznie. To całkiem poważne naruszenie struktury gruntu, zwłaszcza przy badaniu gleb organicznych czy pylistych. W skrajnych przypadkach, szczególnie w gruntach zawierających sole lub minerały ilaste, mogą zachodzić reakcje, które zupełnie zmieniają skład próbki. Typowym błędem myślowym jest przekonanie, że wyższa temperatura przyspieszy badanie bez konsekwencji – to nie działa tak prosto i branża jasno to określa w normach, np. PN-88/B-04481. Moim zdaniem warto zawsze wracać do tych wytycznych, bo one powstały na bazie lat doświadczeń i błędów innych. Jeśli mamy mieć wyniki porównywalne i zgodne z praktyką budowlaną, jedynym właściwym wyborem jest 105–110°C.