Dokładnie o to chodzi – szelf kontynentalny to właśnie ta część kontynentu, która jest zalana wodami płytkiego morza i kończy się zwykle wyraźnym załamaniem, czyli tzw. krawędzią szelfu. Typowa głębokość szelfu to do około 200 metrów, a często nawet mniej – zależy od regionu i specyfiki geologicznej. Na przykład Morze Bałtyckie w całości leży na szelfie kontynentalnym Europy. Szelfy mają duże znaczenie praktyczne: są bogate w złoża ropy naftowej, gazu ziemnego czy surowców mineralnych i to właśnie tu prowadzi się znaczną część prac wydobywczych offshore. Szelfy są też kluczowe ekologicznie, bo dzięki małej głębokości i dostępowi światła rozwijają się tam produktywne ekosystemy morskie, które są bazą dla wielu ważnych łowisk. Moim zdaniem warto pamiętać, że granica szelfu – tzw. stromo opadająca skarpa kontynentalna – to miejsce, gdzie zaczyna się głębia oceaniczna. W praktyce, dla geologów i oceanografów, poprawne rozróżnianie tych struktur to podstawa dobrej analizy map batymetrycznych czy planowania inwestycji morskich. Standardy międzynarodowe (np. UNCLOS) bardzo precyzyjnie określają szelf kontynentalny, bo od niego zależy m.in. prawo do eksploatacji dna morskiego.
To pytanie potrafi sprawić trochę problemów, bo wszystkie odpowiedzi opisują różne elementy budowy dna oceanicznego i bardzo łatwo się pomylić, gdy nie rozróżni się precyzyjnie pojęć. Głębokie formy dna sięgające od 7 000 do ponad 11 000 m, takie jak rowy oceaniczne (np. Rów Mariański), to zupełnie inna strefa – absolutnie nie zalicza się ich do szelfu, bo to najgłębsze fragmenty oceanów, powstałe w wyniku subdukcji płyt tektonicznych. Z kolei rozległa, płaska, monotonna część dna oceanicznego rozciągająca się na głębokości 3 000–6 000 m to tzw. basen oceaniczny, czyli głębia oceaniczna, również nie mająca nic wspólnego z szelfem – to już fragment pelagialu, a nie strefa przybrzeżna. System wzniesień dna oceanicznego, tworzący podwodne łańcuchy na długości około 60 000 km, odnosi się do grzbietów śródoceanicznych, takich jak Grzbiet Śródatlantycki, które są strefą powstawania nowej skorupy oceanicznej, a nie części kontynentu zalanej morzem. Typowym błędem myślowym jest mylenie tych pojęć przez podobieństwo nazw albo przez to, że wszystkie opisują jakieś formy dna morskiego – jednak tylko szelf kontynentalny to faktycznie przedłużenie kontynentu pod wodą, do głębokości kilkuset metrów, i to tam koncentrują się strefy eksploatacji surowców oraz główne łowiska. Z mojego doświadczenia wynika, że warto zawsze zwracać uwagę na głębokości oraz położenie względem lądu – to klucz do rozróżniania szelfu od głębi oceanicznej czy grzbietów śródoceanicznych. Branżowe standardy jasno opisują te granice, bo mają one znaczenie prawne, gospodarcze i ekologiczne.