W metodzie trakowej, która jest bardzo ciekawą techniką datowania geologicznego, faktycznie wykorzystuje się rozpad izotopu uranu, najczęściej uranu-238. To się dzieje w ten sposób, że ciężkie jądra uranu rozszczepiają się, emitując cząstki alfa, które zostawiają w materiale ślady — nazywane właśnie trakami. Potem pod mikroskopem możemy je policzyć i na tej podstawie oszacować wiek danego minerału czy nawet całych skał. Takie ślady to jakby mikrokratery powstałe po przelocie cząstek. W praktyce ta metoda jest szeroko stosowana w geologii, np. przy badaniu historii termicznej skał czy ocenie czasu zadziałania temperatury powyżej 100°C. Moim zdaniem, to świetny przykład zastosowania fizyki jądrowej w naukach o Ziemi, a jednocześnie pokazuje, jak precyzyjne potrafią być nowoczesne techniki badawcze — jedna próbka, a tyle danych o przeszłości planety! Warto dodać, że standardy branżowe wymagają tutaj bardzo dokładnej kalibracji mikroskopu i przygotowania próbek, bo nawet niewielkie błędy mogą wpłynąć na wyniki. Uważam, że każdy kto myśli o pracy w geologii czy ochronie środowiska, powinien choć raz zobaczyć, jak wygląda liczenie traków uranowych pod mikroskopem. To naprawdę daje wyobrażenie o tym, jak nauka potrafi „wyciągnąć” informacje z czegoś, co gołym okiem wydaje się martwe.
Często spotyka się przekonanie, że metoda trakowa mogłaby wykorzystywać rozpad innych izotopów, na przykład węgla, potasu czy rubidu, bo te są również znane z zastosowań w datowaniu geochronologicznym. Jednak to jest pewne uproszczenie — w rzeczywistości, ślady (czyli tzw. traki) powstają tylko na skutek oddziaływania cząstek alfa, które są charakterystyczne właśnie dla rozpadu uranu oraz ewentualnie toru, nie zaś tych izotopów, które rozpadają się przez emisję beta czy przechwytywanie elektronów. Metoda węgla-14 jest słynna w archeologii, ale polega ona na pomiarze stosunku izotopów węgla w materiale organicznym, zupełnie innym mechanizmie niż ślady po cząstkach alfa. Podobnie izotopy potasu (K-40) oraz rubidu (Rb-87) odgrywają kluczową rolę w innych metodach datowania radiometrycznego, ale tam mierzy się stosunek pierwotnego izotopu do produktu rozpadu (np. argonu czy strontu), a nie liczbę fizycznych śladów w materiale. Typowym błędem jest wrzucanie wszystkich metod datowania radiometrycznego do jednego worka. W rzeczywistości, każda metoda działa na innej zasadzie, wymaga innych próbek i posiada swoje ograniczenia. Praktyka laboratoryjna oraz standardy naukowe są w tej kwestii bardzo precyzyjne — nie stosuje się metody trakowej do próbek organicznych, bo nie byłoby tam śladów po ciężkich jądrach promieniotwórczych. Do tego dochodzi wymóg, by próbka była zdolna do zatrzymania śladów po rozpadzie uranu, co też wyklucza wiele materiałów. Z mojego doświadczenia wynika, że najlepiej zapamiętać, iż ślady trackowe to „pamiątki” po rozpadzie alfa — najczęściej uranu — a nie innych izotopów używanych w datowaniu geochronologicznym. Takie rozróżnienie pomaga uniknąć nieporozumień i błędnych założeń w praktyce laboratoryjnej i przyszłej pracy zawodowej.