Na rysunku strzałka wskazuje zewnętrzną stronę zakola rzeki, czyli miejsce, gdzie nurt wody jest najsilniejszy i najmocniej podmywa brzeg. To klasyczny przykład erozji bocznej – procesu, w którym rzeka ścina brzegi, poszerzając swoje koryto na boki. Dzieje się tak zwłaszcza na meandrach, bo to tam występuje największa siła uderzenia wody o brzeg. Moim zdaniem to jedno z najbardziej fascynujących zjawisk związanych z dynamiką rzek – nie tylko modeluje krajobraz, ale też wpływa na bezpieczeństwo ludzi mieszkających w pobliżu. W praktyce, inżynierowie hydrotechnicy i urbaniści bardzo często muszą brać pod uwagę erozję boczną przy planowaniu zabudowy blisko rzek, projektowaniu umocnień czy mostów. Przykładowo, normy branżowe PN-EN 752 oraz wytyczne GDDKiA jasno wskazują na konieczność analizy stabilności brzegów właśnie pod kątem erozji bocznej. Często stosuje się zabezpieczenia takie jak gabiony, narzuty kamienne czy umocnienia biologiczne – wszystko po to, by zminimalizować negatywne skutki tego zjawiska. Warto pamiętać, że erozja boczna nie tylko przekształca koryto, ale też prowadzi do powstania starorzeczy, co potem ma znaczenie dla lokalnej bioróżnorodności.
W przypadku analizowania procesów zachodzących na zakolach rzek, bardzo łatwo można pomylić pojęcia i wyciągnąć błędne wnioski. Akumulacja rzeczywiście występuje w obrębie koryta, lecz dominuje po wewnętrznej stronie zakola, gdzie nurt zwalnia i osady mają tendencję do odkładania się, a nie po zewnętrznej, gdzie woda działa z dużą siłą. Erozja denna, choć ważna, polega głównie na pogłębianiu dna koryta przez ścieranie materiału skalnego lub osadów, co obserwuje się głównie w górnych biegach rzek lub na prostych odcinkach koryta, a nie w miejscach wskazanych na rysunku. Z kolei erozja wsteczna to proces cofania się progu wodospadu lub źródła w kierunku początkowego biegu rzeki – mało związany z bokami zakoli czy meandrów. Typowym błędem jest utożsamianie najsilniejszych procesów z miejscem, gdzie woda płynie najszybciej, nie rozróżniając jednak kierunku działania sił – w zakolach dominuje ścinanie boczne, a nie pogłębianie czy cofanie. Z mojego doświadczenia wynika, że często myli się te procesy przez podobieństwo nazw, jednak w praktyce inżynierskiej czy środowiskowej trzeba nauczyć się rozpoznawać, które zjawisko odpowiada konkretnym przekształceniom terenu. Warto zawsze zwracać uwagę na to, jaki typ sił dominuje w danym punkcie – czy to siła ścinająca bocznie, czy może działająca pionowo lub wstecznie. Takie rozróżnienie to podstawa przy projektowaniu zabezpieczeń przeciwpowodziowych, umocnień brzegów czy ocenie ryzyka powstawania nowych starorzeczy.