Hydrobotaniczne oczyszczalnie ścieków to bardzo ciekawe rozwiązanie, które opiera się na wykorzystaniu naturalnych właściwości roślin wodnych i błotnych. W praktyce chodzi o to, że takie rośliny jak trzcina pospolita, pałka wodna czy wierzba mają niesamowitą zdolność do pobierania i akumulowania zanieczyszczeń z wody. Co ciekawe, nie chodzi tylko o fizyczne zatrzymywanie zanieczyszczeń, ale również o szereg procesów biochemicznych zachodzących w ryzosferze, czyli w strefie korzeniowej. Właśnie tu bakterie i mikroorganizmy współpracują z roślinami, rozkładając materię organiczną i przekształcając związki azotu oraz fosforu, które są głównymi winowajcami eutrofizacji wód. Takie oczyszczalnie traktowane są jako rozwiązania przyjazne dla środowiska i zgodne ze standardami zrównoważonego rozwoju, o czym mówi np. PN-EN 12255-14. Stosuje się je często na terenach wiejskich, w małych gminach lub przy domach jednorodzinnych, gdzie klasyczne, mechaniczno-biologiczne oczyszczalnie byłyby za drogie czy zbyt skomplikowane. Moim zdaniem ten kierunek jest bardzo przyszłościowy, bo łączy efektywność z niewielkimi kosztami eksploatacji oraz estetyką krajobrazu. Warto pamiętać, że oczyszczalnie hydrobotaniczne wymagają odpowiedniego zaprojektowania, a ich skuteczność zależy od doboru roślin, rodzaju podłoża i warunków klimatycznych. Sam widziałem, jak takie systemy poprawiają jakość wód w małych społecznościach i naprawdę polecam zgłębiać ten temat.
Często spotykam się z przekonaniem, że hydrobotaniczne oczyszczalnie ścieków opierają się wyłącznie na procesach biochemicznych związanych z rozkładem związków azotu i fosforu albo że kluczową rolę odgrywa tutaj sedymentacja czy chemiczne uzdatnianie z użyciem chloru. Takie podejście jest jednak uproszczeniem. Owszem, procesy biochemiczne są ważne, ale w tego typu oczyszczalniach najistotniejsza jest aktywność systemów korzeniowych roślin wodnych i błotnych. To właśnie one współpracują z mikroorganizmami, tworząc tzw. mikroekosystem w strefie korzeniowej, gdzie zachodzi rozkład materii organicznej oraz wychwytywanie i akumulacja zanieczyszczeń. Procesy sedymentacji, choć obecne, nie są kluczowe – podobnie jak w klasycznych osadnikach, jednak tutaj nie prowadzą do wystarczającego usunięcia związków biogennych czy zanieczyszczeń organicznych. Jeśli chodzi o stosowanie związków chloru, to nie jest to praktyka stosowana w technologiach hydrobotanicznych, bo mogłoby zaszkodzić zarówno roślinom, jak i mikroorganizmom. Warto wiedzieć, że użycie roślin pływających czy zanurzonych pozwala nie tylko na zatrzymywanie, ale też aktywne rozkładanie zanieczyszczeń, co jest podstawą tej technologii, zwłaszcza w obiegu zamkniętym, gdzie minimalizuje się zużycie energii oraz ingerencję człowieka. Typowym błędem jest także przecenianie samych procesów biochemicznych bez udziału roślin – oczyszczalnie hydrobotaniczne są systemem zintegrowanym, gdzie każdy element (roślina, mikroflora, podłoże) ma swoją rolę zgodnie z najlepszymi praktykami opisanymi np. w krajowych wytycznych i normach. Z mojego doświadczenia wynika, że tylko rozumiejąc tę współpracę można właściwie eksploatować i projektować takie systemy.