W przypadku tej konkretnej kinety studzienki kanalizacyjnej, rozwiązanie umożliwiające podłączenie aż czterech przewodów kanalizacyjnych to coś, co spotyka się dość często w nowoczesnych systemach kanalizacji z tworzyw sztucznych. Zwróć uwagę, że każda z czterech bocznych muf stanowi osobny, w pełni funkcjonalny króciec, więc da się podłączyć maksymalnie cztery przewody – zwykle są to rury o tej samej średnicy nominalnej, co otwory w kinetcie. Takie rozwiązanie mocno ułatwia rozgałęzienia sieci oraz przeprowadzanie inspekcji. Praktyka pokazuje, że jeżeli projektant przewiduje większe skrzyżowanie kanałów (na przykład w ulicy, gdzie zbiega się kilka ciągów), to właśnie takie kinety się stosuje, bo można prowadzić kilka odcinków jednocześnie. Warto pamiętać, że zgodnie z wytycznymi branżowymi (np. norma PN-EN 13598-2), prawidłowe podłączenie przewodów do studzienki, z zachowaniem odpowiednich spadków oraz szczelności, zapewnia niezawodność i łatwość eksploatacji całego systemu. Moim zdaniem, im więcej takich praktycznych rozwiązań się przećwiczy, tym łatwiej potem na budowie nie popełniać kosztownych błędów. Ciekawostka: nie zawsze wszystkie króćce są użyte, bo czasem część z nich się zaślepia, jeśli nie są aktualnie potrzebne.
Wśród typowych błędów, jakie przytrafiają się podczas analizowania kinet studzienek kanalizacyjnych, jednym z najczęstszych jest niedoszacowanie liczby możliwych przyłączy. Gdy ktoś odpowiada, że do takiej kinety można podłączyć tylko jeden albo dwa przewody, często wynika to z przyzwyczajenia do prostych, liniowych rozwiązań, które spotyka się w małych instalacjach przydomowych czy starszych systemach betonowych. Jednak nowoczesne studzienki z tworzyw sztucznych, jak ta pokazana na ilustracji, są projektowane z myślą o większej elastyczności, pozwalając na rozbudowę i łączenie kilku odcinków sieci jednocześnie. Praktyka pokazuje, że trzy przewody to nadal za mało, jeśli chodzi o możliwości tej konstrukcji – bo kinetka widoczna na zdjęciu ma wyraźnie cztery osobne króćce przyłączeniowe. Częstym źródłem pomyłek jest też mylenie liczby króćców dostępnych fizycznie z faktyczną liczbą podłączanych rur, bo nie zawsze wszystkie są wykorzystywane od razu – część z nich bywa zaślepiona do czasu rozbudowy sieci. Moim zdaniem, warto dokładnie przeanalizować budowę takiej kinety i wyobrazić sobie różne scenariusze rozprowadzenia rur – wtedy od razu widać, że system jest przygotowany pod cztery osobne przyłącza. To rozwiązanie wynika z przyjętych standardów branżowych, gdzie przewiduje się możliwość rozgałęzienia, węzłów i rozbudowy sieci bez konieczności przebudowy całej infrastruktury. Z mojego doświadczenia często spotykam osoby, które automatycznie zakładają minimalizm w liczbie podłączeń, a potem na budowie okazuje się, że zabrakło jednego króćca i trzeba kombinować obejścia – lepiej od razu korzystać z pełnego potencjału takich studzienek.