Prawidłowo wyliczona liczba studzienek rewizyjnych na podanej długości sieci kanalizacyjnej wynika z prostego podziału całkowitej długości przez dopuszczalny maksymalny odstęp między kolejnymi studzienkami, który w tym przypadku wynosi 50 metrów. Mamy 2 km, czyli 2000 metrów. Jeśli podzielisz 2000 przez 50, wychodzi dokładnie 40, co oznacza, że na całej trasie musisz zaplanować 40 studzienek rewizyjnych. Odpowiada to przyjętym standardom w branży, gdzie dla kanalizacji sanitarnej zwykle przyjmuje się odstępy studzienek co 50 metrów – pozwala to na efektywną kontrolę, czyszczenie i konserwację rurociągu, a także szybkie lokalizowanie ewentualnych awarii. W praktyce, zwłaszcza przy prostych odcinkach bez zmiany kierunku czy średnicy przewodu, trzymanie się tego schematu upraszcza projektowanie i późniejsze utrzymanie sieci. Są oczywiście wyjątki, np. przy połączeniach, zmianach spadku, czy w miejscach kolizji z inną infrastrukturą – tam studzienki mogą być dodatkowo. Moim zdaniem warto pamiętać, że zbyt rzadko rozstawione studzienki mogą znacznie utrudnić eksploatację kanalizacji, a co za tym idzie podnieść koszty ewentualnych napraw czy czyszczeń w przyszłości. To niby proste obliczenie, ale często na budowie wychodzi, że ktoś „zaoszczędził” na studzienkach, a potem są tylko kłopoty. W polskich realiach projektowych te 50 metrów to raczej standard – reguluje to m.in. norma PN-EN 752. Dobrze, że to wyliczenie weszło już w nawyk projektantom, bo z mojego doświadczenia, przy dużych inwestycjach drogowych czy miejskich, ich liczba mocno wpływa na późniejsze możliwości serwisowania.
Na pierwszy rzut oka liczba studzienek rewizyjnych może wydawać się tematem banalnym, ale w praktyce jej poprawne wyliczenie decyduje o późniejszej funkcjonalności i bezpieczeństwie całego systemu kanalizacyjnego. Jednym z najczęstszych błędów jest nieuwzględnienie właściwego sposobu rozmieszczenia – niektórzy mylą liczbę odcinków między studzienkami z liczbą studzienek samych w sobie. Na przykład wybierając odpowiedź 25 sztuk, można wpaść w pułapkę myślenia, że należy tylko podzielić długość sieci przez podany odstęp, zapominając, że chodzi o liczbę miejsc rewizyjnych, a nie tylko liczbę „przerw” między nimi. Warianty 100 lub 1 000 sztuk świadczą raczej o braku praktycznego wyczucia skali – tak duża liczba studzienek na krótkim odcinku nie tylko byłaby całkowicie nieekonomiczna, ale wręcz niezgodna z obowiązującymi przepisami. Umieszczanie studzienek co 20 czy 2 metry nie ma żadnego uzasadnienia technicznego, a prowadziłoby do niepotrzebnych kosztów inwestycyjnych i komplikacji na etapie eksploatacji. Spotkałem się też z przypadkami, gdzie projektanci lub wykonawcy mylą jednostki albo nie liczą dokładnie miejsc, gdzie faktycznie studzienki powinny się znaleźć: na każdym początku, końcu oraz w miejscach zmiany kierunku czy połączenia kilku odcinków. Standardy branżowe, jak PN-EN 752, jasno wskazują, że 50 metrów to optymalny rozstaw w typowych sytuacjach, zapewniający łatwą obsługę oraz minimalizację ryzyka zaczopowania czy awarii. Częstym błędem jest też zapominanie, że pierwsza i ostatnia studzienka liczą się w sumie – nie powinno się więc od wyniku dzielenia odejmować ani dodawać żadnych sztuk „na oko”. W praktyce, wybierając znacznie większą lub mniejszą liczbę, można narazić projekt na odrzucenie przez inspektora lub wykonywać zupełnie niepotrzebne roboty ziemne, co z mojego doświadczenia zawsze kończy się stratą czasu i pieniędzy.