Tak, właśnie toksyczność jest kluczowym kryterium przy klasyfikowaniu odpadów na te grożące zakażeniem, szczególnie szkodliwe dla środowiska czy uznane za nieprzydatne do gospodarczego wykorzystania. W branży gospodarki odpadami kładzie się ogromny nacisk na ocenę wpływu odpadów na zdrowie ludzi oraz ekosystem. Toksyczność to, mówiąc prosto, zdolność odpadu do wywoływania negatywnych skutków – może to być działanie trujące, rakotwórcze, mutagenne, czy zakaźne. Przykładowo, odpady medyczne, które mogą zawierać bakterie lub wirusy, albo zużyte baterie z metalami ciężkimi, są klasyfikowane właśnie przez pryzmat ich toksyczności. Takie podejście wynika też z przepisów prawa, chociażby rozporządzeń dotyczących katalogu odpadów (np. Rozporządzenie Ministra Klimatu z 2020 r. w sprawie katalogu odpadów). Dzięki temu odpady groźne kierowane są do odpowiedniego unieszkodliwienia, a niebezpieczeństwo dla ludzi i środowiska jest minimalizowane. Moim zdaniem to po prostu zdrowy rozsądek i dobra praktyka – łatwiej jest zarządzać odpadami, wiedząc, które z nich realnie stwarzają zagrożenie. Z doświadczenia wiem, że na wielu stanowiskach pracy największą uwagę zwraca się właśnie na toksyczność materiałów – nie na to, jak szybko się rozkładają czy ile mają wody, tylko na to, czy są groźne dla otoczenia. Dla wszystkich praktyków to podstawa bezpiecznego gospodarowania odpadami.
Wiele osób przy klasyfikacji odpadów skupia się na takich cechach jak szybkość rozkładu, rozdrobnienie czy nawet zawartość wody, bo wydaje się, że to ma bezpośredni wpływ na środowisko. Jednak z technicznego punktu widzenia to nie są najważniejsze kryteria, jeśli chodzi o wyznaczenie, które odpady są groźne dla zdrowia czy ekosystemu. Stopień szybkości rozkładu rzeczywiście ma znaczenie np. przy odpadach biodegradowalnych i ocenie ich oddziaływania na środowisko pod kątem powstawania metanu czy innych gazów, ale nie decyduje o tym, czy odpad uznamy za niebezpieczny lub zakaźny. Stopień rozdrobnienia może wpływać na łatwość przenikania odpadów do gleby lub wód, ale sam w sobie nie świadczy o zagrożeniu – wiele substancji nie musi być rozdrobnionych, żeby szkodzić. Jeśli chodzi o zawartość wody, to czasem ma to znaczenie praktyczne przy składowaniu, jednak wysoka wilgotność nie czyni odpadu groźnym – bardziej mówi o potencjale fermentacji czy trudności w transporcie. Z mojego doświadczenia wynika, że największy błąd myślowy to skupianie się na cechach fizycznych, a nie na potencjalnym wpływie chemicznym czy biologicznym. Prawidłowe klasyfikowanie odpadów opiera się na ocenie ich szkodliwości dla zdrowia i środowiska, a do tego właśnie służy pojęcie toksyczności. Standardy branżowe i przepisy (takie jak rozporządzenie o katalogu odpadów) jasno podkreślają, że o klasyfikacji decyduje skład chemiczny i zagrożenie, jakie odpad może spowodować. Moim zdaniem to logiczne, bo od tego zależy, jakie środki ostrożności trzeba zastosować, by chronić pracowników i środowisko. Warto więc patrzeć szerzej i nie dać się zwieść pozorom – fizyczne właściwości odpadu to tylko część całej układanki, a kluczowa jest zawsze jego toksyczność.