Kompostowanie to taki sposób zagospodarowania odpadów, który naprawdę robi różnicę dla środowiska. Moim zdaniem, to jest najbardziej logiczne podejście, kiedy mamy do czynienia z odpadami biodegradowalnymi, czyli np. resztki roślin, obierki warzyw, skoszona trawa czy liście. W procesie kompostowania odpady organiczne rozkładają się pod wpływem mikroorganizmów, a efektem końcowym jest kompost – doskonały, całkowicie naturalny nawóz, który wspiera żyzność gleby. Nie dość, że zmniejszamy ilość odpadów trafiających na wysypiska, to jeszcze zamykamy lokalny obieg materii. W wielu gminach w Polsce promuje się kompostowanie jako podstawę gospodarki cyrkularnej, bo przecież to wpisuje się w hierarchię postępowania z odpadami (najpierw zapobieganie, potem odzysk, a dopiero na końcu unieszkodliwianie). Odpady nie są wtedy problemem, tylko zasobem! Z tego, co widzę w praktyce, kompostowanie jest też najmniej energochłonne i nie generuje szkodliwych emisji, które występują przy spalaniu albo współspalaniu. Całkiem fajnie, bo taki kompost wraca do ekosystemu i zamyka obieg naturalny, zgodnie z wytycznymi Unii Europejskiej i polskich przepisów. W krajach zachodnich coraz więcej miast inwestuje w miejskie kompostownie, bo to się po prostu opłaca – środowisko zyskuje, a i mieszkańcy często mają z tego konkretne korzyści (np. tańsze nawozy, lepsze plony w ogródkach).
Kiedy myślimy o zagospodarowaniu odpadów komunalnych, często pojawia się taki odruch, żeby uznać spalanie albo składowanie za najprostsze i najbardziej oczywiste rozwiązania. Jednak od strony środowiskowej takie podejście ma sporo wad. Spalanie odpadów, mimo że pozwala odzyskać energię i zmniejszyć objętość śmieci, niestety wiąże się z emisją zanieczyszczeń do powietrza: dwutlenku węgla, tlenków azotu, dioksyn czy metali ciężkich. Nawet najnowocześniejsze spalarnie wymagają kosztownych filtrów, a i tak trudno je uznać za neutralne dla środowiska. Współspalanie, czyli dorzucanie odpadów (np. węgla i śmieci razem) do pieców przemysłowych, jeszcze trudniej kontrolować – efektem mogą być jeszcze większe emisje. W dodatku, to nie jest metoda zgodna z hierarchią gospodarki odpadami, bo promuje spalanie zamiast odzyskiwania cennych składników. Składowanie na wysypisku to już w ogóle najgorsza opcja – powoduje powstawanie biogazu, a przez to emisje metanu (który jest bardzo silnym gazem cieplarnianym), a także ryzyko skażenia gleby i wód gruntowych przez odcieki. Często ludzie uważają składowiska za tanie i łatwe rozwiązanie, ale w dłuższej perspektywie to bardzo kosztowne dla środowiska i zdrowia ludzi. Z mojej perspektywy, właśnie przez takie skróty myślowe zapomina się, że najlepszą praktyką – zgodnie z wytycznymi UE i polską ustawą o odpadach – jest odzysk biologiczny, czyli właśnie kompostowanie. W wielu programach edukacyjnych podkreśla się, że to właśnie kompostowanie minimalizuje straty składników odżywczych, ogranicza emisje gazów cieplarnianych i wspiera lokalne rolnictwo. Spalanie czy składowanie powinny być ostatecznością, nie podstawą gospodarki odpadami.