Minimalna odległość studni kopanej od granicy nieruchomości powinna wynosić właśnie 5 metrów, co wynika bezpośrednio z Rozporządzenia Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, konkretnie z załącznika nr 1. To nie jest przypadkowa wartość – chodzi tu o bezpieczeństwo sanitarne i komfort korzystania z wody pitnej. Przy mniejszej odległości istniałoby ryzyko przenikania zanieczyszczeń z sąsiednich działek do wody, a także potencjalne utrudnienia dla sąsiadów np. przy wykonywaniu prac ziemnych. Moim zdaniem warto pamiętać, że te 5 metrów to też kompromis między ochroną jakości wody a racjonalnym zagospodarowaniem działki, bo czasem po prostu nie ma możliwości odsunięcia się dalej. W praktyce, podczas planowania studni, dobrze jest jeszcze sprawdzić, czy nie ma dodatkowych ograniczeń lokalnych – niektóre gminy potrafią wymagać większych odległości, zwłaszcza w terenach ochrony ujęć wody. Często spotykam się z sytuacją, gdzie inwestorzy nie czytają przepisów dokładnie i zakładają „na oko”, a potem są kłopoty przy odbiorze budynku. Ważne też, że te 5 metrów dotyczy nie tylko granicy, ale też dróg i innych obiektów, więc warto myśleć szerzej o planowaniu całej posesji.
Wśród odpowiedzi pojawiły się wartości 7,5 m, 10 m czy nawet 15 m – to liczby, które mogą się kojarzyć z innymi przepisami budowlanymi, ale nie odnoszą się do minimalnej odległości studni kopanej od granicy działki. Częsty błąd polega na myleniu wymogów dotyczących studni z wymaganiami wobec np. zbiorników na ścieki, szamb czy oczyszczalni, gdzie faktycznie te odległości bywają większe. Przepisy w Polsce są dość szczegółowe – rozporządzenie Ministra Infrastruktury dokładnie rozgranicza, ile metrów musi być do różnych obiektów: np. 15 metrów od wysypiska, 7,5 metra do niektórych budowli rolniczych, ale studnia kopana względem granicy powinna być odsunięta o tylko 5 metrów. Myślenie, że im większa odległość, tym lepiej, może wydawać się sensowne na pierwszy rzut oka z punktu widzenia ochrony wody, ale prowadzi do niepotrzebnego ograniczenia możliwości zagospodarowania działki. Często też popełniany jest błąd polegający na opieraniu się na obiegowych opiniach, a nie aktualnych aktach prawnych. W praktyce projektant czy inwestor powinien każdorazowo sięgać do źródła, bo obowiązujące prawo jasno to reguluje. Z mojego doświadczenia wynika, że wiele osób z branży budowlanej niepotrzebnie utrudnia sobie życie przez przyjmowanie nadmiarowych odległości, niepotwierdzonych przez przepisy, a potem trudno wygospodarować odpowiednią przestrzeń na działce. Warto więc zawsze dokładnie analizować dokumentację i być na bieżąco z regulacjami – to oszczędza czas i pieniądze, a przede wszystkim pozwala uniknąć nieporozumień z urzędem czy sąsiadami.