Bardzo dobrze, bo właśnie powolne napełnianie przewodów zaczynając od najniższego punktu to podstawa prawidłowej próby szczelności instalacji wodociągowej. Chodzi tu o kilka rzeczy naraz – przede wszystkim takie podejście pozwala uniknąć powstawania korków powietrznych w rurach, które później mogą zaburzać wyniki pomiarów ciśnienia. Jak się napełni przewód od najniższego miejsca, powietrze naturalnie unosi się do góry i łatwiej je odpowietrzyć. W praktyce, jeżeli ktoś zalewa rurociąg z przypadku, z byle jakiego miejsca, to potem są kłopoty ze szczelnością (takie „fałszywe alarmy” – a to nie woda ucieka, tylko powietrze się jeszcze rozpręża). Samo tempo napełniania ma też znaczenie – im wolniej, tym mniejsze ryzyko powstania nagłych uderzeń hydraulicznych, które mogą nawet uszkodzić elementy instalacji. W normach, takich jak PN-EN 805, jasno pisało, że napełniamy powoli i właśnie od najniższego punktu. Z mojego doświadczenia wynika, że jak ktoś robi po łebkach, to potem traci czas na airlocki i szukanie „niby nieszczelności”. Poza tym poprawne napełnianie ułatwia późniejsze odpowietrzanie przewodów, co przekłada się na większą dokładność próby ciśnieniowej. A jak już trzeba szukać nieszczelności, to wiadomo, przynajmniej mamy pewność, że nie wina złego napełniania. Także to naprawdę nie jest tylko formalność z instrukcji, ale codzienna praktyka na każdej budowie.
Często spotykam się z przekonaniem, że temperatura wody czy rur ma kluczowe znaczenie przy próbie szczelności, jednak technicznie rzecz biorąc, nie jest to najważniejszy aspekt całego procesu. Na przykład używanie wody powyżej 40°C jest nie tylko niepotrzebne, ale wręcz niewskazane – wysoka temperatura może przyśpieszać procesy starzenia się niektórych materiałów, zwłaszcza tworzyw sztucznych, i w praktyce nie wpływa pozytywnie na ocenę szczelności przewodów. Próby szczelności przeprowadza się zazwyczaj przy temperaturze otoczenia, najlepiej w przedziale 10-20°C, bo wtedy łatwiej kontrolować ewentualne zmiany objętości czy naprężenia w instalacji. Pozostawianie przewodu z wodą przez 7 dni, żeby „ustabilizowało się ciśnienie”, to typowy mit – w rzeczywistości zgodnie z normami (jak chociażby wspomniana PN-EN 805), próba szczelności trwa określony czas, najczęściej od 30 minut do kilku godzin, a nie dni. Utrzymywanie wody przez tydzień mogłoby nawet zaszkodzić, bo narażamy elementy instalacji na niepotrzebne obciążenia. Kolejna kwestia: kontrolowanie temperatury zewnętrznej przewodów i wymaganie, by nie była niższa niż 5°C, nie jest standardowym wymogiem. Owszem, nie zaleca się prowadzenia prób przy silnych mrozach ze względu na ryzyko zamarznięcia wody, ale kluczowe jest raczej, by temperatura otoczenia była dodatnia i stabilna, a nie trzymanie się sztywnej granicy. Typowym błędem jest skupianie się na temperaturze zamiast na prawidłowym odpowietrzeniu i powolnym napełnianiu przewodów – to właśnie te czynności mają największy wpływ na wiarygodność testu i uniknięcie fałszywych wyników. Jeśli zaniedbamy odpowietrzanie lub zaczniemy napełniać od wyższego punktu, powietrze zostanie uwięzione i może zafałszować odczyty ciśnienia – wtedy nawet najlepsza temperatura nie pomoże. W praktyce kluczowe jest więc nie tempo czy temperatura, ale kierunek i dokładność napełniania oraz kontrola, czy całą instalację można łatwo i skutecznie odpowietrzyć przed rozpoczęciem właściwej próby szczelności.