Dziennik budowy to taki trochę serce dokumentacji na każdej budowie, także przy obiektach gospodarki wodnej. Wpisuje się tam praktycznie wszystko, co ważne dzieje się na placu budowy – od rozpoczęcia robót, przez wszelkie zmiany, przerwy, odbiory częściowe, aż po zakończenie prac. Moim zdaniem bez tego dokumentu nie da się rzetelnie nadzorować inwestycji, bo właśnie tu odnotowuje się przebieg realizacji, nieprzewidziane sytuacje, decyzje kierownika budowy czy inspektora. To jest podstawa do kontroli i odbioru robót przez nadzór budowlany oraz inne uprawnione organy. Nawet jeżeli ktoś ma operat wodnoprawny albo instrukcję gospodarowania wodą, to nie zastąpią one dziennika budowy, bo tam się nie wpisuje codziennych wydarzeń z budowy. Z mojego doświadczenia wynika, że prowadzenie dziennika budowy zgodnie z przepisami (Prawo budowlane, Dz.U. z 2023 r. poz. 682 ze zm.) to wymóg formalny, ale i praktyczna konieczność – dzięki temu wiadomo, kto i kiedy wykonał konkretne czynności, jakie materiały były użyte, czy pojawiły się jakieś trudności techniczne. To też bardzo ważny dokument przy ewentualnych sporach czy roszczeniach – wtedy wszystko jest czarno na białym. Woda bywa kapryśna, a obiekty hydrotechniczne wymagają precyzji, więc bez dobrze prowadzonego dziennika budowy łatwo o nieporozumienia i błędy.
Wiele osób myli dokumentację projektową czy prawną z dokumentacją budowy, i tak naprawdę często się to zdarza nawet wśród praktyków. Instrukcja gospodarowania wodą to typowy dokument eksploatacyjny – służy do określenia zasad użytkowania już istniejącego obiektu, na przykład kiedy i ile wody można zrzucać albo jak sterować śluzami. Nie robi się tam bieżących wpisów z budowy – to raczej zestaw wytycznych na później dla obsługi. Operat wodnoprawny natomiast to opracowanie, które jest podstawą do uzyskania pozwolenia wodnoprawnego. Zawiera dane o oddziaływaniu inwestycji na środowisko wodne, ale nie dokumentuje postępów czy zdarzeń na budowie, tylko uzasadnia zgodę na prowadzenie określonych robót. Z kolei plan BIOZ, czyli plan bezpieczeństwa i ochrony zdrowia, opracowuje się przed rozpoczęciem robót, żeby określić zagrożenia i procedury związane z bezpieczeństwem pracy podczas budowy. Tam są różne analizy ryzyka, sposoby zabezpieczeń, ale nie wpisuje się na bieżąco, co się dzieje na budowie. Moim zdaniem, typowym błędem jest utożsamianie tej dokumentacji z czymś żywym i aktualizowanym dzień po dniu – a tak jest tylko z dziennikiem budowy. To on stanowi oficjalną „kronikę” postępu robót i każda kontrola czy odbiór zaczyna się właśnie od tego dokumentu. Wszystko inne to dokumenty planistyczne albo eksploatacyjne, nie narzędzia nadzoru nad realizacją inwestycji. Z praktyki wiem też, że czasem młodzi inżynierowie próbują „na siłę” wpisywać różne dodatkowe rzeczy do innych dokumentów, ale potem zawsze pojawia się pytanie kontrolera: gdzie jest zapis w dzienniku budowy? To pokazuje, jak istotne jest rozróżnianie tych pojęć.