Dokładnie tak, wały przeciwpowodziowe I klasy to te, które ochraniają największe i najważniejsze obszary – typowo mówimy tu o terenach silnie zurbanizowanych, dużych miastach albo kluczowych dla gospodarki fragmentach kraju. Ich zadaniem jest zabezpieczenie setek, czasem nawet tysięcy hektarów przed zalaniem, co – nie ukrywam – wymaga od projektantów i wykonawców ogromnej precyzji. W praktyce wały I klasy są projektowane według szczegółowych norm, na przykład zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Infrastruktury czy rozporządzeniem dotyczącym ochrony przeciwpowodziowej. Charakteryzują się największą wysokością, szerokością korony oraz odpornością na erozję czy podmywanie, bo po prostu nie ma miejsca na kompromisy. Często w okolicy takich wałów znajdziesz stacje monitorujące, systemy ostrzegawcze i regularne inspekcje, bo ryzyko utraty takiego wału byłoby katastrofą. Moim zdaniem, świetnie to ilustruje, jak ważne jest rozumienie klasyfikacji – nie tylko do egzaminu, ale po prostu w pracy w branży wodno-inżynieryjnej. Wały niższych klas mają swoje zadania, ale to I klasa dźwiga największą odpowiedzialność.
Zaskakująco często spotyka się przekonanie, że wały niższych klas – na przykład II czy III klasy – to te, które ochraniają większe obszary, bo może komuś wydaje się, że numeracja rośnie wraz z rozmiarami zadań. Nic bardziej mylnego. W rzeczywistości klasy wałów przeciwpowodziowych nie są przypisane przypadkowo – to bardzo precyzyjna i uregulowana sprawa. Przypisanie klasy zależy od wielkości i znaczenia chronionego obszaru, a także od potencjalnych skutków zalania. Wały II klasy mają za zadanie chronić obszary istotne, ale już nie tak strategiczne jak te z I klasy – często są to mniejsze miasta, tereny rolne czy fragmenty infrastruktury, które nie generują aż tak dużych strat w przypadku powodzi. III i IV klasa to z kolei wały stosowane na terenach lokalnych, gdzie ewentualne zalanie nie powoduje poważnych strat gospodarczych czy społecznych; tu mówimy często o ochronie pojedynczych wsi, pastwisk czy terenów o niskiej zabudowie. Z mojego doświadczenia, wielu uczniów myli ten podział, bo nie analizują powiązania klasy z potencjalnym ryzykiem i skutkami powodzi. W nomenklaturze inżynierskiej zawsze I klasa to najwyższy poziom ochrony, największa skala działania i największy stopień odpowiedzialności. Odrzucając to, łatwo popaść w rutynę myślenia „im wyższa liczba, tym lepiej”, ale w tej dziedzinie jest dokładnie odwrotnie. W praktyce projektowej i eksploatacyjnej takie błędy mogą prowadzić do nieprawidłowego podejścia do zabezpieczeń, a w efekcie do katastrofalnych skutków. Wały niższych klas, choć istotne lokalnie, nigdy nie pełnią funkcji zabezpieczania tak ogromnych i newralgicznych obszarów jak wały I klasy.