Odwodnienie jest absolutnie podstawowym etapem w gospodarce osadami ściekowymi, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z osadami o bardzo wysokim uwodnieniu, czyli aż 95%. Taki osad to prawie sama woda, a transport czy dalsze procesy (higienizacja, spalanie) byłyby nie tylko nieekonomiczne, ale właściwie niemożliwe technicznie. Najpierw trzeba znacząco zmniejszyć ilość wody, by uzyskać bardziej zwartą masę. W praktyce, odwodnienie przeprowadza się różnymi metodami, na przykład używając wirówek, pras taśmowych albo komór filtracyjnych. W wielu oczyszczalniach ścieków to właśnie ten etap pozwala ograniczyć koszty zagospodarowania – nie trzeba wozić „wody na kołach”, a masa osadu staje się łatwiejsza do dalszego przetwarzania lub składowania. Takie podejście jest zgodne z polskimi i unijnymi standardami postępowania z osadami ściekowymi. Moim zdaniem, każda oczyszczalnia powinna traktować odwadnianie jako kluczowy etap przed podjęciem kolejnych działań, bo bez tego reszta procesów jest po prostu nieefektywna. Warto pamiętać, że dobrze odwodniony osad nie tylko mniej waży i zajmuje mniej miejsca, ale też jest mniej podatny na zagrożenia biologiczne. Często po odwodnieniu dopiero rozważa się higienizację lub inne metody przetwarzania, ale zawsze zaczynamy od odwodnienia.
Wiele osób sądzi, że kluczowe przy gospodarowaniu osadami ściekowymi jest jak najszybsze ich unieszkodliwienie przez spalanie albo pasteryzację, co teoretycznie wydaje się logiczne, skoro chodzi o usunięcie patogenów i zmniejszenie objętości. Jednak osady o uwodnieniu rzędu 95% to praktycznie masa składająca się głównie z wody, więc takie procesy jak spalanie czy pasteryzacja są nieopłacalne i trudne technologicznie na tym etapie. Spalanie tak mokrego osadu wymagałoby ogromnych ilości energii na odparowanie wody, przez co jest nie tylko nieekonomiczne, ale też sprzeczne z zasadami racjonalnej gospodarki odpadami. Podobnie z pasteryzacją i higienizacją – ich skuteczność i sens pojawiają się dopiero po wcześniejszym zagęszczeniu lub odwodnieniu osadu. Typowym błędem myślowym jest chęć natychmiastowego zneutralizowania zagrożeń biologicznych, zapominając, że gospodarka odpadami opiera się na etapowości procesów. Dopiero po usunięciu większości wody osady stają się podatne na dalsze przetwarzanie, zarówno termiczne, jak i chemiczne czy biologiczne. Branżowe standardy – zarówno Polskie, jak i unijne – kładą ogromny nacisk na racjonalizację kosztów i efektywność procesową, a odwodnienie to po prostu fundament dalszych działań. Moim zdaniem, praktyka pokazuje, że działanie wbrew tej kolejności prowadzi tylko do niepotrzebnych problemów technicznych i finansowych. Trzeba też brać pod uwagę wymagania transportowe – przewożenie praktycznie samej wody to zwyczajne marnotrawstwo zasobów i sił przerobowych. Dlatego właśnie odwadnianie zawsze jest pierwszym krokiem przed jakimikolwiek innymi procesami obróbki osadów ściekowych przeznaczonych do składowania.