To jest właśnie to – poprawnie wytypowałeś dwa miejsca, gdzie trzeba wykonać roboty poprawkowe. Cała sztuka polega na poprawnym odczytaniu, które przekroje wału wychodzą poza dopuszczalne odchyłki – czyli od +2 cm do –5 cm względem rzędnej projektowanej. W praktyce liczymy różnice między rzeczywistą a projektowaną rzędną: dla P-1 to +0,01 m (czyli +1 cm, mieści się w normie), dla P-2 to –0,04 m (–4 cm, też OK), dla P-3 już –0,08 m (–8 cm, przekroczona odchyłka ujemna), dla P-4 –0,10 m (–10 cm, również za nisko). Zatem tylko P-3 i P-4 wymagają poprawek. Takie sprawdzanie to codzienność w branży hydrotechnicznej – każda inwestycja tego typu podlega ścisłej kontroli wysokościowej, bo nawet niewielkie odchylenia mogą mieć poważne skutki podczas powodzi. Z mojego doświadczenia wynika, że warto od razu zainwestować czas w staranne pomiary – potem mniej poprawek. W standardach branżowych, np. w wytycznych GDDKiA czy rozporządzeniach dotyczących wałów przeciwpowodziowych, te marginesy błędu są rygorystycznie określone. Przekroczenie dolnej granicy często skutkuje koniecznością rozbiórek i uzupełnień. To niby drobiazg, ale w praktyce – kluczowe dla bezpieczeństwa.
Zagadnienie dopuszczalnych odchyłek rzędnej korony wału przeciwpowodziowego wymaga bardzo precyzyjnego podejścia – wiele osób popełnia błąd zakładając, że każda niewielka różnica automatycznie oznacza konieczność poprawek, co nie jest zgodne z rzeczywistością. Standardy branżowe jasno określają margines tolerancji, tutaj od +2 do –5 cm względem projektowanej rzędnej. Typowym błędem jest nieuwzględnienie, że zarówno dodatnie, jak i ujemne odchylenia mogą się mieścić w normie – nie wystarczy więc tylko utożsamiać odchyłki ujemne z koniecznością poprawek. Zbyt pochopnie uznane przekroje za wymagające korekty prowadzą do nadmiarowych i kosztownych prac, a z drugiej strony – zbyt duża tolerancja oznacza potencjalne ryzyko dla bezpieczeństwa wału. Analizując tabelę, można zauważyć, że P-1 (+1 cm) i P-2 (–4 cm) są w granicach normy, natomiast P-3 (–8 cm) i P-4 (–10 cm) przekraczają dopuszczalny zakres. Z mojego doświadczenia wynika, że warto zatrzymać się i policzyć dokładnie każdy przekrój, bo często intuicja zawodzi – szczególnie gdy różnice są na pograniczu tolerancji. Pamiętaj, roboty poprawkowe wykonuje się tylko tam, gdzie przekroczone są odchyłki określone dokumentacją i wytycznymi – nie wszędzie, gdzie pojawia się różnica. To podstawa racjonalnego zarządzania inwestycją i dbałości o bezpieczeństwo hydrotechniczne.