W tym zadaniu kluczowe było prawidłowe przeliczenie ilości żwiru potrzebnego na 1 500 metrów bieżących rurociągu drenarskiego oraz umiejętność przełożenia tej ilości na liczbę kursów samochodu samowyładowczego o określonej ładowności. Najpierw należało policzyć całkowite zapotrzebowanie na żwir: dla 100 mb potrzeba 1,20 m³, więc dla 1 500 mb to 1,20 × 15 = 18 m³. Samochód jest w stanie przewieźć 9 m³ na jeden raz, stąd łatwo wyliczyć, że wystarczą dwa kursy, ponieważ 2 × 9 m³ = 18 m³ (dokładnie tyle, ile potrzeba). Ta kalkulacja jest zgodna z praktyką na budowie – zawsze warto przeliczać ilość kursów na podstawie faktycznej objętości materiału i pojemności środka transportu, żeby nie robić kursów "na pusto" ani nie zamawiać zbyt małego pojazdu. Branżowe standardy logistyki materiałów budowlanych kładą nacisk właśnie na takie optymalizowanie transportu – to przekłada się na oszczędności i sprawną organizację pracy. Moim zdaniem to świetny przykład na to, jak matematyka spotyka się z praktyką budowlaną. Dobrze też pamiętać, że w realnych warunkach czasem pojawiają się straty lub potrzeba niewielkiego zapasu, ale przy takich wyliczeniach zawsze startujemy od czystych danych projektowych.
Rozwiązując ten typ zadania nietrudno popełnić błąd, bo na pierwszy rzut oka liczby potrafią zmylić. Wiele osób automatycznie zaokrągla ilość kursów albo zakłada, że samochód będzie robił więcej przejazdów, niż jest to faktycznie potrzebne. W przypadku transportu materiałów sypkich, takich jak żwir, precyzyjne obliczenie objętości, którą należy przewieźć, jest podstawą – w końcu od tego zależy wydajność całej budowy. Przy 1 500 mb rurociągu i normie 1,20 m³ żwiru na 100 mb otrzymujemy 18 m³ całkowitego zapotrzebowania. To bywa mylące, bo nie zawsze myśli się w kategoriach pełnych kursów i często pojawia się pokusa, by zaokrąglać w górę lub w dół. Zakładając na przykład tylko jeden kurs, ignorujemy fakt, że wtedy dostarczymy jedynie 9 m³, co stanowi połowę zapotrzebowania na całość – to zdecydowanie za mało. Z kolei wybierając trzy lub cztery kursy, robimy zbyt dużą nadwyżkę, a to niepotrzebnie zawyża koszty transportu i generuje przestoje. Często wynika to z braku przyzwyczajenia do pracy na m³ zamiast na „kubiki” czy tony, co jest typowe na budowie. Moim zdaniem warto ćwiczyć takie zadania, bo podobne kalkulacje to codzienność w branży inżynieryjnej, a każda nieścisłość przekłada się od razu na harmonogram i budżet inwestycji. W praktyce zawsze najpierw liczy się całkowite zapotrzebowanie, potem dzieli przez pojemność pojazdu i dopiero na końcu sprawdza, czy wychodzi liczba całkowita, czy trzeba zaokrąglić – i na tym polega cała sztuka logistyki na budowie.