Wybrałeś nawodnienie kropelkowe – i bardzo dobrze, bo właśnie to rozwiązanie zostało tu zastosowane. Kropelkowe nawadnianie polega na tym, że woda dostarczana jest bezpośrednio do strefy korzeniowej roślin, przez specjalne linie kroplujące lub taśmy z kroplownikami rozmieszczonymi przy każdej roślinie. Taki system pozwala na ogromną oszczędność wody, która w tradycyjnych metodach często paruje albo spływa poza zasięg korzeni. W praktyce – co widzisz na zdjęciu – rurki prowadzą wodę dokładnie tam, gdzie rośliny jej najbardziej potrzebują, dzięki czemu ograniczamy też rozwój chwastów w międzyrzędziach. Z mojego doświadczenia, w uprawie ogórków takie rozwiązanie daje lepsze plony i mniej chorób grzybowych, bo liście pozostają suche. Branżowe standardy, chociażby FAO czy wytyczne z Instytutu Ogrodnictwa, wskazują na kropelkowe nawodnienie jako najefektywniejsze dla roślin warzywnych o dużym zapotrzebowaniu na wodę i wrażliwych na jej niedobory. Ten system świetnie się sprawdza zwłaszcza na glebach lekkich, gdzie woda szybko przesiąka i trzeba ją podawać często, ale w małych ilościach. Oprócz tego, łatwo włączyć nawożenie fertygacyjne, co jeszcze bardziej zwiększa efektywność gospodarowania na plantacji. Szczerze mówiąc, nawodnienie kropelkowe to dzisiaj taki branżowy złoty standard dla nowoczesnych plantatorów.
Wiele osób kojarzy tradycyjne formy nawadniania, takie jak bruzdowe czy zalewowe, z uprawą warzyw, ale w przypadku plantacji ogórków coraz częściej odchodzi się od tych rozwiązań z kilku ważnych powodów. Nawadnianie bruzdowe wymaga prowadzenia rowków pomiędzy rzędami, przez które przepływa woda – to metoda znana od lat, ale niestety bardzo nieefektywna pod względem zużycia wody i powodująca często nierównomierny rozkład wilgoci. Co więcej, na cięższych glebach może prowadzić do zalewania korzeni, a na lżejszych – do strat wody przez szybkie przesiąkanie w głąb profilu. Z kolei system zalewowy, gdzie woda rozlewana jest na całą powierzchnię pola, sprawdza się raczej na ryżu czy innych roślinach tolerujących zalewanie, a nie na ogórkach, które źle znoszą nadmiar wilgoci w strefie korzeniowej i są bardziej narażone na choroby grzybowe. Jeśli chodzi o deszczownie, to wiadomo – są praktyczne, można je stosować do wielu upraw, ale przy ogórkach mają kilka wad: mokre liście to większe ryzyko chorób, poza tym część wody po prostu odparowuje, zanim dotrze do gleby, a międzyrzędzia niepotrzebnie się namaczają. Moim zdaniem, główny błąd w myśleniu polega na utożsamianiu każdej widocznej infrastruktury wodnej z deszczownią lub systemem starego typu. Tymczasem na zdjęciu wyraźnie widać rozciągnięte wzdłuż rzędów cienkie rurki – typowe dla nawadniania kropelkowego, które pozwala precyzyjnie dostarczać wodę do korzeni, ograniczać straty i poprawiać efektywność produkcji. Jeśli zależy nam na dobrych plonach i nowoczesnym podejściu do uprawy ogórków, warto zwracać uwagę właśnie na takie rozwiązania, zgodne z obecnymi standardami branżowymi.