Prędkość wiatru to jeden z kluczowych czynników wpływających na równomierność zraszania w nawodnieniu deszczownianym. W praktyce wygląda to tak, że kiedy wieje wiatr, krople wody z dysz deszczowni są znoszone w różne strony — czasem lądują dalej, czasem bliżej od miejsca, gdzie powinny. W efekcie jedna część pola może dostać więcej wody, a inna mniej, co jest po prostu niekorzystne dla uprawy. Moim zdaniem to jest bardzo niedoceniany aspekt, bo wielu rolników skupia się tylko na wydajności urządzeń, a nie na warunkach pogodowych. Branżowe wytyczne jasno zalecają, żeby unikać zraszania przy silnym wietrze, najlepiej robić to przy bezwietrznej pogodzie lub przy lekkim wietrze do 2–3 m/s. Można nawet spotkać się z praktyką, gdzie w bardziej wietrznych lokalizacjach stosuje się specjalne dysze o większych kroplach, żeby ograniczyć znoszenie wody. Takie niuanse mocno wpływają na efektywność całego systemu. Z mojego doświadczenia, jeśli ktoś chce mieć naprawdę równomierne nawodnienie, musi obserwować pogodę, nie tylko sprzęt. To też kwestia ekonomiczna — przy złej równomierności można zmarnować sporo wody i energii, a plony będą i tak gorsze niż mogłyby być. Dobre praktyki zalecają też, żeby regularnie sprawdzać równomierność zraszania np. przy pomocy rozmieszczonych na polu pojemników, właśnie po to, aby ocenić wpływ wiatru na danym stanowisku.
W przypadku równomierności zraszania w nawodnieniu deszczownianym łatwo popełnić błąd interpretacyjny, skupiając się na zbyt ogólnych lub nieistotnych dla tego zagadnienia czynnikach. Jakość wody, choć bardzo ważna w kontekście trwałości sprzętu, zapychania dysz czy zdrowotności roślin, nie wpływa bezpośrednio na to, czy woda jest rozprowadzana równomiernie po całym polu. Można mieć najwyższej jakości wodę, ale jeśli deszczownia pracuje przy silnym wietrze, rozkład opadu i tak będzie nierówny. Rodzaj uprawy również nie decyduje o tym, jak rozpraszają się krople wody z deszczowni. Oczywiście, różne rośliny mają inne wymagania wodne i mogą wytrzymać różne poziomy stresu wodnego, jednak sam rozkład wody na powierzchni pola jest wynikiem działania deszczowni i warunków atmosferycznych, a nie specyfiki uprawy. Przepuszczalność gleby to kolejna często mylona kwestia — ona jest kluczowa przy projektowaniu dawek nawodnieniowych i częstotliwości podlewania, ale nie odpowiada za to, czy każda część pola dostanie tę samą ilość wody z deszczowni. Z mojego doświadczenia wynika, że wiele osób myli też pojęcia równomierności zraszania z efektywnością nawodnienia czy zagadnieniami związanymi z przesączaniem. Największy wpływ ma tu czynnik zewnętrzny, czyli wiatr, który dosłownie przesuwa strugi wody na boki lub powoduje ich rozproszenie. Przez to nawet najdroższy system zraszania nie zapewni identycznego nawodnienia, jeśli nie weźmie się pod uwagę siły i kierunku wiatru. Właśnie na to uczulają standardy branżowe oraz praktycy z wieloletnim doświadczeniem. W praktyce dobre zarządzanie deszczownią to nie tylko pilnowanie techniki, ale właśnie zrozumienie, jak takie czynniki środowiskowe wpływają na efekt końcowy.