Wskaźnik zagęszczenia to absolutna podstawa przy budowie wałów przeciwpowodziowych. Chodzi o to, żeby każda warstwa gruntu była odpowiednio zagęszczona, czyli żeby nie było tam niepotrzebnych pustek powietrznych czy luźnych cząstek, które potem mogą prowadzić do osiadania wału albo nawet jego przepuszczalności. W praktyce ekipy budowlane sprawdzają wskaźnik zagęszczenia po ułożeniu każdej warstwy, najczęściej metodą izotopową, sandową albo płytą dynamiczną. Wszystko po to, żeby mieć pewność, że wał będzie szczelny, stabilny i nie ulegnie rozmyciu podczas wezbrania wody. Moim zdaniem warto pamiętać, że zgodnie z normą PN-S-02205, wskaźnik zagęszczenia powinien wynosić minimum 0,95, a najlepiej jak zbliża się do jedynki. W praktyce często zamawiający wymagają nawet wyższych wartości, zwłaszcza w strefach szczególnie narażonych na działanie wody. Na budowie spotyka się czasem pokusę, żeby "przyspieszyć" robotę i trochę odpuścić zagęszczanie, ale to najprostsza droga do późniejszych problemów. Dobrze zagęszczony grunt w wale to gwarancja szczelności i wytrzymałości, a zaniedbania akurat tu mogą kosztować naprawdę dużo — nie tylko pieniędzy, ale i bezpieczeństwa ludzi.
W wykonawstwie wałów przeciwpowodziowych często myli się różne pojęcia związane z właściwościami gruntów, przez co niektórzy skupiają się na parametrach, które w tym kontekście nie mają decydującego znaczenia. Współczynnik spoistości, choć ważny przy ocenie ogólnej stabilności gruntów spoistych, raczej określa skłonność cząstek do trzymania się razem, co wpływa na osiadanie czy wytrzymałość na ścinanie, ale nie pozwala stwierdzić, czy warstwa została prawidłowo zagęszczona podczas budowy. Spulchnienie natomiast to zjawisko odwrotne do zagęszczania – pojawia się najczęściej podczas wydobycia ziemi i jej przerzucania; kontrolowanie współczynnika spulchnienia raczej przydaje się przy kalkulacjach objętości robót ziemnych, a nie podczas warstwowego układania i zagęszczania wału. Wreszcie wskaźnik różnoziarnistości, choć mówi nam sporo o podatności gruntu na zagęszczenie i jego właściwościach filtracyjnych, jest cechą materiału wyjściowego, a nie efektem zabiegów technologicznych na budowie. Z mojego doświadczenia wynika, że najczęstszym błędem myślowym jest tutaj przekładanie laboratoryjnej charakterystyki gruntu na praktyczne wymagania robót związanych z kształtowaniem konstrukcji ziemnych. Tak naprawdę liczy się to, czy każda warstwa została odpowiednio "dobita" i spełnia minimalne kryteria zagęszczenia według obowiązujących norm. Jeśli ktoś nie dopilnuje właśnie tego parametru, to może dojść do nierównomiernego osiadania, rozmywania się gruntu czy nawet awarii wału. Kontrola wskaźnika zagęszczenia to po prostu standard branżowy, bez którego nie ma solidnego, bezpiecznego wału.