Fitomelioracje są jednym z ciekawszych i – moim zdaniem – czasem niedocenianych rodzajów melioracji. Polegają one na celowym wprowadzaniu odpowiednich roślin, na przykład zadrzewień śródpolnych, pasów krzewów czy trwałych użytków zielonych na obszarach rolniczych. Tego typu działania mają ogromny wpływ na mikroklimat, bo roślinność zatrzymuje część promieniowania słonecznego, zwiększa wilgotność powietrza, a przede wszystkim ogranicza silny wiatr. Z własnych obserwacji wiem, że nawet niewielki pas drzew potrafi skutecznie osłabić podmuch wiatru na polu, co przekłada się na wyraźnie mniejszą erozję gleby. Fitomelioracje świetnie sprawdzają się też tam, gdzie jest problem ze spływem powierzchniowym wód – korzenie roślin poprawiają strukturę gleby, zwiększają jej przepuszczalność i zdolność retencji wody. To wszystko przekłada się na bezpieczniejsze gospodarowanie wodą, ograniczenie strat składników pokarmowych i ogólnie – poprawę stabilności ekosystemu. Standardy rolnictwa zrównoważonego i praktyki ochrony środowiska wręcz sugerują takie rozwiązania. Nie tylko poprawiamy warunki uprawy, ale i dbamy o bioróżnorodność. Moim zdaniem – ciężko o bardziej wszechstronne i ekologiczne podejście do melioracji.
Wybierając drenowanie, odwodnienie rowami albo nawadnianie kroplowe, wkradł się pewien typowy błąd myślowy – skupienie na aspektach technicznych bez uwzględnienia szerszego wpływu na środowisko. Drenowanie i odwodnienie rowami to zabiegi klasyczne, mające na celu szybkie odprowadzenie nadmiaru wody z gleby. Oczywiście, są bardzo przydatne tam, gdzie zaleganie wody uniemożliwia uprawę bądź grozi podtopieniami, ale ich rola w łagodzeniu klimatu czy ograniczaniu siły wiatru jest znikoma. W praktyce mogą wręcz pogłębiać problem przesuszenia gleb oraz przyczyniać się do utraty materii organicznej przez przyspieszenie mineralizacji. W dodatku rowy często sprzyjają większemu spływowi powierzchniowemu, jeśli nie są dobrze zintegrowane z roślinnością. Nawodnienie kroplowe natomiast to bardziej precyzyjna technika dostarczania wody konkretnym roślinom, bardzo popularna w uprawach ogrodniczych i sadowniczych – poprawia efektywność zużycia wody, ale nie wpływa na wiatr czy erozję gleby w skali krajobrazu. Typowym nieporozumieniem jest utożsamianie każdej nowoczesnej techniki nawadniania bądź odwodnienia z poprawą wszystkich aspektów środowiskowych. Tymczasem tylko fitomelioracje, przez wykorzystanie żywej roślinności, oddziałują kompleksowo na klimat lokalny, ograniczają erozję, hamują spływ powierzchniowy i jednocześnie osłabiają siłę wiatru – zgodnie z zaleceniami rolnictwa zrównoważonego i ochrony środowiska. Warto patrzeć szeroko, nie tylko przez pryzmat samego uregulowania stosunków wodnych.