Użytki zielone są faktycznie jedynym rodzajem zagospodarowania, który branża wodno-melioracyjna oraz urbanistyczna traktuje jako akceptowalny w każdej strefie zagrożenia powodziowego, nawet tej o najwyższym ryzyku. To wynika wprost z przepisów prawa budowlanego oraz wytycznych planowania przestrzennego – chodzi o to, by nie zwiększać potencjalnych strat podczas powodzi i pozwolić wodzie na naturalny przepływ lub rozlanie. Użytki zielone, jak łąki, pastwiska czy tereny rekreacyjne, są odporne na okresowe zalania. W praktyce takie tereny często stanowią tzw. strefę buforową, która może przejąć nadmiar wody bez poważnych konsekwencji dla środowiska i ludzi. Projektanci bardzo podkreślają, że prawidłowe wyznaczenie i utrzymanie takich obszarów wokół rzek czy zbiorników wodnych ogranicza straty powodziowe, poprawia bioróżnorodność i sprzyja retencji. Moim zdaniem to jedna z najlepszych i najprostszych metod ograniczania skutków powodzi, a dodatkowo daje szansę na rozwój lokalnej flory i fauny. Fajne jest też to, że tego typu zagospodarowanie praktycznie nie wymaga drogich zabezpieczeń, a zyski – zarówno środowiskowe jak i społeczne – są naprawdę konkretne. Warto pamiętać, że wszelkie inne formy zabudowy czy działalności gospodarczej są mocno ograniczane w strefach wysokiego ryzyka powodziowego, właśnie po to, by nie narażać ludzi i infrastruktury na szkody.
Wielu osobom wydaje się, że budynki mieszkalne, zakłady przemysłowe czy nawet składowiska odpadów mogą być lokalizowane w różnych strefach zagrożenia powodziowego, jeśli tylko spełni się pewne techniczne zabezpieczenia. Niestety, rzeczywistość jest nieco bardziej złożona, zwłaszcza w kontekście polskiego prawa oraz unijnych dyrektyw dotyczących gospodarowania terenami zalewowymi. Budynki mieszkalne w strefach średniego lub dużego zagrożenia powodziowego są generalnie zabronione – chodzi tu o bezpieczeństwo ludzi, ale też o olbrzymie straty materialne przy ewentualnej powodzi. Nawet najlepsze technologie nie wyeliminują całkowicie ryzyka zalania, a konsekwencje społeczne i ekonomiczne bywają ogromne. Zakłady przemysłowe z kolei mogą generować dodatkowe zagrożenia – wycieki substancji szkodliwych do wody podczas powodzi to nie tylko ryzyko dla środowiska, ale też dla zdrowia publicznego. Przepisy są tutaj bardzo rygorystyczne i z reguły nie dopuszczają takich inwestycji na terenach wysokiego ryzyka. Składowiska odpadów to już przykład wręcz podręcznikowy tego, czego absolutnie nie powinno się lokalizować w strefach zagrożonych zalaniem. W przypadku powodzi nawet niewielka ilość substancji niebezpiecznych przedostająca się do rzeki czy gruntu może wywołać poważną katastrofę ekologiczną. Częstym błędem jest myślenie, że "jakoś to będzie" albo że wystarczy wysoki wał czy szczelna konstrukcja – praktyka oraz wieloletnie doświadczenia pokazują, że natura bywa nieprzewidywalna, a najlepszą ochroną jest w ogóle unikanie tego typu zagospodarowania w strefach zagrożenia. Użytki zielone pełnią tu rolę bufora, co jest potwierdzane zarówno przez polskie standardy urbanistyczne, jak i wytyczne europejskie. To właśnie dlatego tylko one są dopuszczalne praktycznie zawsze.