Bardzo trafnie wybrana odpowiedź – śródpolne pasy drzew i krzewów to coś więcej niż tylko dekoracja krajobrazu. Moim zdaniem właśnie ten sposób najlepiej pokazuje, jak praktyka idzie w parze z teorią ochrony gleb. Takie pasy, fachowo zwane pasami wiatrochronnymi, znacząco ograniczają siłę wiatru na powierzchni pola i w ten sposób zmniejszają prędkość transportu cząstek gleby. Dobrze rozmieszczone pasy zadrzewień nie tylko chronią przed erozją wietrzną, ale również poprawiają mikroklimat, mogą zwiększać retencję wody i mają wpływ na różnorodność biologiczną. Z doświadczenia wiem, że rolnicy coraz częściej wracają do tych rozwiązań, bo opłaca się to też ekonomicznie – mniej strat gleby, stabilniejsze plony. Takie zadrzewienia są zalecane w standardach dobrej praktyki rolniczej, a nawet niektóre programy rolno-środowiskowe dają za to dodatkowe punkty. Niby prosta rzecz, a wielofunkcyjna – z jednej strony ochrona gleby, z drugiej siedliska dla pożytecznych organizmów, a do tego osłona przed wiatrem i śniegiem. Myślę, że warto to promować, szczególnie na terenach suchych i narażonych na deflację. W praktyce najlepiej sprawdzają się pasy o zróżnicowanym składzie gatunkowym, dobrze pielęgnowane, regularnie odnawiane – nawet stare drzewa spełniają tu ważną rolę. Fajnie, że takie rozwiązania coraz bardziej się docenia!
W praktyce rolniczej często spotyka się przekonanie, że różne zabiegi agrotechniczne, takie jak sprawne nawadnianie albo utrzymanie odpowiedniego odczynu gleby, mogą zapobiegać erozji wietrznej. Jednak warto rozróżnić, co faktycznie działa na ten konkretny rodzaj erozji. Nawadnianie rzeczywiście może na krótko zwiększyć wilgotność gleby, co ogranicza jej pylenie, ale to efekt doraźny i w warunkach suchych, wietrznych regionów woda szybko paruje, przez co gleba wciąż jest podatna na działanie wiatru. Z kolei systemy odwadniające raczej służą regulacji poziomu wody gruntowej i zapobieganiu podtopieniom, więc mają więcej wspólnego z ochroną przed erozją wodną niż wietrzną. Utrzymanie optymalnego odczynu gleby i wysokiej zawartości substancji organicznej to oczywiście istotne elementy dbałości o zdrowie gleby – poprawiają jej strukturę, retencję wody i żyzność – ale w kontekście erozji wietrznej to za mało. Brak fizycznej bariery dla wiatru sprawia, że nawet najlepiej utrzymana gleba może być wywiewana, zwłaszcza w okresach suchych. Typowym błędem jest więc mylenie ogólnej ochrony gleby z ochroną przed konkretnymi procesami erozyjnymi – a to wymaga zrozumienia specyfiki działania wiatru. Moim zdaniem, dopiero wprowadzenie fizycznych barier, takich jak śródpolne pasy zadrzewień czy żywopłoty o zróżnicowanej wysokości, przynosi wyraźną poprawę w ograniczaniu erozji wietrznej, bo to właśnie one realnie rozpraszają siłę wiatru i pozwalają na długotrwałą ochronę gleby. Warto tu zwrócić uwagę na zalecenia Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa oraz praktyki stosowane w krajach o dużym zagrożeniu erozją wietrzną, gdzie tego typu pasy są standardem.