Uprawa roślin utrudniających spływ powierzchniowy to, szczerze mówiąc, jeden z tych sposobów, które w praktyce dają realne efekty w walce z erozją wodną – zwłaszcza w terenach wyżynnych. Z mojego doświadczenia wynika, że pokrycie gleby roślinnością, która ma rozbudowany system korzeniowy, bardzo skutecznie wiąże glebę i ogranicza jej przemieszczanie podczas opadów. Przykładowo, sieje się trawy, lucernę czy facelię – one nie tylko zatrzymują wodę, ale też poprawiają strukturę gleby na dłuższą metę. Takie praktyki są szeroko polecane w rolnictwie konserwującym i ochronnym – można o tym przeczytać w wielu poradnikach i normach, chociażby w zaleceniach FAO. Co ciekawe, stosowanie pasów roślinnych wzdłuż stoków czy tarasowania pól też należy do tych dobrych praktyk, bo spływająca woda natrafia na barierę i traci impet, więc nie wypłukuje gruntu. Dodatkowo roślinność poprawia infiltrację wody – mniej trafia jej do rowów czy rzek, a więcej zostaje na miejscu, co sprzyja plonom i zmniejsza ryzyko powodzi. Moim zdaniem, to rozwiązanie jest o wiele bardziej trwałe niż inne, bo wykorzystuje naturalne procesy. Warto też pamiętać, że odpowiednio dobrane rośliny mogą mieć pozytywny wpływ na bioróżnorodność i mikroklimat na danym terenie. Ogólnie, jeśli zależy nam na ograniczeniu erozji, to bez roślin ani rusz.
Wybór sposobu przeciwdziałania erozji wodnej w terenie wyżynnym wymaga zrozumienia, jak woda oddziałuje z glebą na stokach. Niestety, niektóre popularne przekonania prowadzą do nietrafnych decyzji. Na przykład, zmniejszanie przepuszczalności gleby na wierzchowinie pozornie może się wydawać korzystne, bo mniej wody „przecieka” w głąb, ale w praktyce skutkuje to zwiększonym spływem powierzchniowym. Im mniej wody wsiąka w glebę, tym więcej jej płynie po powierzchni i zabiera cząstki gleby ze sobą – to jest dokładnie to, czego chcemy uniknąć. Kolejna sprawa to głęboka orka wykonywana prostopadle do warstwic. Moim zdaniem, to typowy przykład praktyki, która może przynieść więcej szkód niż pożytku. Orka w taki sposób często osłabia strukturę gleby, prowadzi do jej nadmiernego napowietrzenia i przesuszenia, a po intensywnych opadach woda i tak znajdzie sobie drogę w dół, podmywając redliny i tworząc głębokie bruzdy. Dodatkowo, orka odkrywa glebę i czyni ją bardziej podatną na erozję. Jeśli chodzi o systematyczne nawodnienia deszczowniane na stokach – czasem ktoś może pomyśleć, że dodatkowa woda poprawi strukturę gleby albo „przepłucze” problem, ale jest zupełnie odwrotnie. Sztuczne deszczowanie na nachyleniach powoduje szybki spływ wody, pogłębia erozję i może prowadzić do żłobienia rowów i niszczenia gleby. To jest dokładnie wbrew zaleceniom agrotechnicznym. W branży stosuje się raczej metody ochrony gleby, które polegają na jej pokryciu i stabilizacji – czyli właśnie uprawę roślin chroniących przed spływem. Warto więc przy takich pytaniach kierować się praktyczną wiedzą i doświadczeniem branżowym, a nie tylko intuicyjnymi skojarzeniami.