Deszczowniany system nawodnienia naprawdę daje się we znaki, jeśli chodzi o wrażliwość na wiatr. Ten temat często się przewija przy projektowaniu systemów nawadniania, bo w praktyce wiatr potrafi zupełnie zmienić efektywność podlewania. W systemach deszczownianych woda jest rozpraszana przez dysze pod ciśnieniem, tworząc coś w rodzaju sztucznego deszczu. Wiatr powoduje wtedy, że krople są znoszone na boki, przez co część wody w ogóle nie trafia tam, gdzie powinna, albo wręcz ląduje na sąsiadującej działce czy drodze. Jest to szczególnie uciążliwe na dużych, otwartych terenach, gdzie nie ma żadnych barier chroniących przed wiatrem. Jeden z klasycznych błędów początkujących ogrodników czy plantatorów to używanie deszczowni w mocno wietrzny dzień – wtedy nierównomierność podlewania staje się naprawdę widoczna. W branżowych normach i zaleceniach, np. w PN-EN 12325, podkreśla się, żeby unikać stosowania deszczowni przy prędkości wiatru powyżej 3–4 m/s. Oczywiście, są też nowoczesne systemy z dyszami o większych kroplach albo specjalnymi osłonami, ale one tylko trochę poprawiają sytuację – fizyki nie przeskoczysz. Moim zdaniem, jeśli ktoś planuje deszczownię, musi brać pod uwagę lokalne warunki wietrzne, a najlepiej, żeby miał możliwość sterowania pracą systemu w zależności od pogody. To bardzo praktyczna wiedza, bo niepotrzebne straty wody to nie tylko wyższe rachunki, ale i słabsze efekty uprawy.
Na pierwszy rzut oka łatwo pomyśleć, że na działanie wiatru podatny będzie np. system kroplowy, bo stosuje się tam drobne elementy, cienkie rurki i emitery. Jednak systemy te działają zupełnie inaczej – woda podawana jest bezpośrednio pod roślinę, nisko przy glebie, więc wiatr praktycznie nie ma na to wpływu. To samo dotyczy nawodnienia podsiąkowego, gdzie woda przedostaje się do korzeni na zasadzie kapilarności, a wszelkie procesy odbywają się pod powierzchnią gruntu. Tutaj warunki atmosferyczne, takie jak wiatr, nie mają żadnego znaczenia dla skuteczności nawadniania. System zalewowy polega z kolei na zalewaniu całej powierzchni pola czy kwatery – woda po prostu rozlewa się po powierzchni, więc wiatr nie wpływa na rozkład czy ilość opadowej wody, bo nie ma tu żadnych dysz czy spryskiwaczy. Typowym błędem myślenia jest utożsamianie podatności na wiatr z każdym systemem, w którym cokolwiek jest odkryte na zewnątrz. Jednak w praktyce tylko systemy pracujące z rozpylaniem wody w powietrzu, jak właśnie deszczowniane, są rzeczywiście wrażliwe na wiatr. Takie błędne skojarzenia mogą się pojawić u osób, które nie miały do czynienia z rzeczywistą instalacją tych systemów lub nie zauważyły, jak różnie rozkłada się woda w różnych technologiach. Z perspektywy praktyka, zarówno systemy kroplowe, podsiąkowe, jak i zalewowe są znacznie stabilniejsze bez względu na pogodę – dlatego są często wybierane tam, gdzie zależy na precyzji i oszczędności wody. Warto o tym pamiętać, bo dobór systemu do warunków lokalnych to podstawa efektywnego nawadniania.