W pytaniu chodziło o obliczenie klimatycznego bilansu wodnego, czyli różnicy między sumą opadów a sumą parowania wskaźnikowego (P – E₀) w danym okresie. To podstawowa miara w hydrologii i meteorologii, pozwalająca ocenić, czy w danym rejonie woda się „gromadzi”, czy raczej „ucieka” do atmosfery. Dla Stacji I, bilans wynosi 353 mm (opad) minus 425 mm (parowanie), co daje -72 mm – dokładnie tyle, ile było w opisie. Ten ujemny wynik oznacza niedobór wody w okresie letnim, co jest ważne np. dla rolnictwa czy planowania zasobów wodnych. Moim zdaniem właśnie takie zadania to podstawa zrozumienia funkcjonowania środowiska i planowania na przykład nawadniania czy retencji – szczególnie w Polsce, gdzie często mamy lokalne okresy suszy. W branży często stosuje się takie wyliczenia nie tylko dla stacji meteorologicznych, ale też przy planowaniu inwestycji hydrotechnicznych czy zarządzaniu zbiornikami wodnymi. Standardy branżowe GUS czy IMGW zalecają, by zawsze patrzeć na bilans wodny, bo pozwala on z wyprzedzeniem reagować na niedobory, zamiast działać dopiero po zauważeniu skutków. Warto też zwrócić uwagę, że dodatni bilans sprzyja gromadzeniu wód gruntowych, a ujemny – zwiększa ryzyko suszy. Z mojego doświadczenia wynika, że na egzaminach czy w praktyce często zapomina się o tym prostym wzorze, a szkoda – bo to daje naprawdę praktyczną wiedzę.
Rozwiązując to zadanie, warto zwrócić uwagę na samą istotę pojęcia klimatycznego bilansu wodnego, który określa, czy w danym obszarze pod względem hydrologicznym występuje przewaga opadów nad parowaniem, czy odwrotnie. Typowym błędem jest patrzenie wyłącznie na wartości opadów lub sugerowanie się najwyższymi lub najniższymi liczbami bez faktycznego obliczenia różnicy. Wiele osób, analizując takie dane, wybiera stację z najwyższym lub najniższym opadem, nie biorąc pod uwagę drugiego składnika bilansu, czyli parowania wskaźnikowego. Moim zdaniem to dość częsta pułapka, bo same opady nie mówią nam wszystkiego – nawet przy wysokich opadach bilans może być ujemny, jeśli parowanie jest jeszcze większe. W przypadku Stacji II i IV można odnieść wrażenie, że skoro opady są wyższe, to bilans też powinien wyjść korzystniej, jednak parowanie w tych stacjach jest tak duże, że różnica staje się jeszcze bardziej ujemna niż w Stacji I. Stacja III z kolei, mimo że ma relatywnie wysoki opad, ma też najmniejsze parowanie, przez co jej bilans jest bliski zera i mógłby być uznany za poprawny przy pobieżnym spojrzeniu, ale dokładne obliczenie pokazuje, że różnica wynosi tylko -21 mm. Takie zadania często pojawiają się w praktyce zawodowej – np. przy analizie retencji wodnej, projektowaniu systemów nawadniających, czy ocenie ryzyka suszy. Z mojego doświadczenia wynika, że solidne rozumienie bilansu wodnego to podstawa w pracy każdego hydrotechnika czy planisty środowiskowego. Warto zawsze pamiętać, żeby nie sugerować się tylko jednym parametrem, a dokładnie policzyć różnicę – to pozwala uniknąć typowych błędów i nieporozumień podczas analizy danych meteorologicznych.