Igłofiltry to bardzo specjalistyczny system odwodnienia wykorzystywany głównie przy realizacji wykopów fundamentowych, szczególnie tam, gdzie poziom wód gruntowych jest wysoki i mógłby utrudnić albo wręcz uniemożliwić prowadzenie robót budowlanych. W praktyce, taki sposób odwodnienia pozwala czasowo obniżyć zwierciadło wody w gruncie w miejscu prowadzonych wykopów, aby zapewnić bezpieczeństwo i stabilność zarówno samej konstrukcji, jak i pracujących ludzi. Z mojego doświadczenia wynika, że igłofiltry montuje się etapami: wyznacza się miejsca instalacji, wbija się lub wpłukuje same igłofiltry, łączy je z kolektorem i pompą, a potem następuje odpompowywanie wody. W polskich warunkach, zgodnie z normami budowlanymi (np. PN-B-06050:1999) oraz wytycznymi ITB, ten system jest standardem przy głębokich wykopach oraz wszędzie tam, gdzie tradycyjne sposoby nie zdają egzaminu, bo woda gruntowa destabilizuje wykop lub zalewa go. Spotyka się też igłofiltry przy budowie stacji metra czy głębokich kanałów, więc nie jest to rozwiązanie na pola czy lekkie nasypy. Takie odwodnienie nie tylko przyspiesza prace ziemne, ale realnie podnosi bezpieczeństwo całego procesu budowlanego, zwłaszcza gdy grunt jest słabo przepuszczalny albo nieprzewidywalny. Warto pamiętać, że korzystając z igłofiltrów, można prowadzić roboty ziemne praktycznie w każdych warunkach wodnych, co bywa nieocenione przy dużych inwestycjach infrastrukturalnych.
Wiele osób sądzi, że igłofiltry można stosować praktycznie wszędzie tam, gdzie zalega woda – jednak to nie do końca tak jest. Najczęstszym błędem jest utożsamianie ich z dowolnym systemem odwodnienia, podczas gdy to bardzo konkretna technologia, wymagająca specjalistycznego sprzętu i uzasadnienia technicznego. Na przykład, na użytkach rolnych stosuje się raczej melioracje powierzchniowe i drenaż rurowy, bo nie ma tam potrzeby czasowego, głębokiego odwodnienia jak przy wykopach. Woda gruntowa na polach zwykle nie zagraża żadnej konstrukcji w takim stopniu, żeby angażować kosztowne igłofiltry. Z kolei na skarpach nasypów kluczowe jest zabezpieczenie przed osuwiskami, tam stosuje się drenaże liniowe, rowy opaskowe czy nawet geowłókniny, a nie montuje igłofiltrów, bo woda nie zalega tam w jednym miejscu na głębokości. W lokalnych zagłębieniach, takich jak np. dołki terenowe, problem nadmiaru wody rozwiązuje się powierzchniowymi odpływami, a nie punktowym, kosztownym odwodnieniem. Igłofiltry są opłacalne i skuteczne tylko tam, gdzie istnieje konieczność czasowego, kontrolowanego obniżenia poziomu wody gruntowej na ograniczonym obszarze – typowo przy wykopach fundamentowych pod budynki, mosty albo głębokie infrastruktury (np. metro). Często myli się też drenaż stały z czasowym – a igłofiltry są urządzeniem typowo tymczasowym. Moim zdaniem, kluczowa jest tu świadomość, że wybór metody odwodnienia zależy nie tylko od obecności wody, ale od charakteru robót i właściwości geotechnicznych gruntu. W praktyce, źle dobrana metoda może skutkować poważnymi problemami technicznymi i finansowymi na budowie.